No i lipiec już za nami, czas więc na podsumowanie zużyć. W tym miesiącu moja denkowa torebeczka dosłownie pękała w szwach i na sierpień będę musiała pomyśleć chyba o nowej. A tak przedstawia się gromadka, która przyczyniła się do jej zepsucia:
Jak widzicie, trochę tego jest, więc do dalszej części zapraszam naprawdę wytrwałych.
TWARZ:
1. Pharmaceris T oczyszczający płyn bakteriostatyczny z 2% kwasem migdałowym (
KLIK) - przydatny gadżet w pielęgnacji cery problematycznej. Bardzo delikatny, nie wywołuje żadnych podrażnień. Działa antybakteryjnie, dzięki czemu wspomaga gojenie zmian trądzikowych i zapobiega ich rozprzestrzenianiu. Planuję zakup kolejnego opakowania.
2. Bioderma Sensibio H2O - wiadomo:) Kolejna butla w użyciu, jeszcze kolejna w zapasach.
3. Bioderma Sebium Serum złuszczające serum na noc z 15% kwasem glikolowym (
KLIK) - działa bardzo delikatnie, nie wywołuje podrażnienia, zaczerwienienia, czy łuszczenia, za to pomaga pozbyć się zamkniętych zaskórników. Przyspiesza gojenie i ogranicza powstawanie zmian zapalnych. Jest bardzo wydajny, to opakowanie które tu widzicie stosowałam od września ubiegłego roku co drugi dzień na noc. Kolejne mam już w zapasie.
4. Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ - krem do cery tłustej i mieszanej zapewniający wysoką ochronę przeciwsłoneczną (UVA 38). Nie matowi skóry, ale też nie wzmaga nadmiernie jej przetłuszczania. Dla mnie najważniejsze jest, że nie zapycha i skutecznie wywiązuje się ze swojego zadania. Kolejna tubka jest już w użyciu.
5. Bioderma Sensibio Eye - mój ulubiony krem pod oczy. Zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia i skutecznie zmniejsza widoczność cieni pod oczami. Aktualnie testuję próbki innych kremów pod oczy, ale na dniach planuję zakup kolejnej tubki Sensibio Eye.
6. Aurigia Flavo-C serum z 8% witaminą C (
KLIK) - delikatnie rozjaśnia skórę, poprawia jej koloryt i ogólny wygląd. Nie zauważyłam zmniejszenia zmarszczek mimicznych, ale liczę na to, że jego działanie przeciwzmarszczkowe dostrzegę w przyszłości. Z pewnością wrócę jeszcze nie raz.
CIAŁO:
7. Pat&Rub otulający scrub cukrowy (
KLIK) - produkt bardzo kontrowersyjny, jedni go lubią, inni nienawidzą. Ja zaliczam się do pierwszej grupy. Co prawda zdzierak z niego delikatny, ale bardzo przyjemny. Ładnie pachnie, a maślana warstwa, którą zostawia na ciele fenomenalnie nawilża nawet bardzo suchą skórę. Uwielbiałam stosować go wieczorem, kiedy byłam bardzo zmęczona i nie miałam sił na smarowanie ciała balsamem. Rano skóra było odżywiona i mięciutka. Jedyną jego wadą jest wydajność. Pod koniec opakowania już marzyłam żeby się wreszcie skończył, żebym mogła kupić coś nowego;P Szkoda, że producent nie pomyślał o połowę mniejszym opakowaniu za połowę niższą cenę. Mimo to jednak, kiedyś z chęcią jeszcze wrócę.
8. Delia Good Foot ziołowa sól do kąpieli stóp - zużyłam, bo zużyłam, ale szczerze mówiąc nie zauważyłam jakiegoś szczególnego działania. Powrotu nie będzie.
9. Organique brązujące masło do ciała (
KLIK) - mały śmierdzielek, który nadawał co prawda kolor bezpośrednio po zastosowaniu, ale był on delikatny i bardzo nietrwały. Stosowany solo bardzo mnie zawiódł na tym polu, za to świetnie się sprawdził jako uzupełnienie kuracji balsamem brązującym Dove. Ładnie podkreślał wtedy i utrwalał sztuczną opaleniznę stworzoną przez ten drugi, a także uzupełniał niedobory w nawilżeniu skóry. Miało nie być powrotów, ale może jednak jeszcze się skuszę.
10. Dove Summer Glow + Soft Shimmer - ulubiony drogeryjny balsam brązujący, który stopniowo nadaje skórze ładny, brązowy odcień, bez plam i smug. Zawarte w nim subtelne złote drobinki ładnie rozświetlają skórę i optycznie ją wygładzają. Mimo, że mam jasną karnację używam wersji do skóry ciemnej, która moim zdaniem nadaje ładniejszą, bardziej naturalną opaleniznę. Jedyną jego wadą jest niewystarczający poziom nawilżenia, ale to akurat łatwo nadrobić. Kolejne opakowanie w użyciu.
11. Gillette Satin Care - mój ulubiony żel do golenia, tu akurat wersja Pure & Delicate do skóry wrażliwej. W użyciu kolejne opakowanie, tym razem wersja z masłem shea do skóry suchej.
12. Balea Melon Tango Dusche (
KLIK) - bardzo przyjemny żel pod prysznic o słodkim owocowym zapachu i niezwykle przyjaznej cenie. Dobrze się pieni, nie podrażnia, nie wysusza. Chętnie wypróbowałabym pozostałe warianty zapachowe.
13. Pat&Rub hipoalergiczny balsam do stóp (
KLIK) - całkiem fajny krem do stóp, przyzwoicie nawilża, fajnie zmiękcza stwardniałą skórę na piętach. Był na tyle dobry, że z chęcią sięgnę po inne warianty, mimo iż generalnie wystarcza mi zwykłe masło do ciała.
14. The Secret Soap Store krem do rąk 20% masła shea o zapachu porzeczki - jedne z lepszych kremów do bardzo suchych dłoni jakie miałam przyjemność używać i do których z pewnością będę wracać. O ich działaniu pisałam już
TUTAJ. Wersja porzeczkowa pachniała mało porzeczkowo, ale wciąż bardzo przyjemnie. Mi ten zapach przypominał takie duże żelki w kształcie robali, pakowane pojedynczo, którymi zajadałam się w dzieciństwie:) Aktualnie w użyciu kolejna tubka, tym razem waniliowa.
15. Anida odżywczy krem do rąk i paznokci wosk pszczeli i olej makadamia - hit blogosfery, który mnie kompletnie nie zachwycił. Zapach delikatny, całkiem przyjemny, ale działanie bardzo przeciętne i bardzo krótkotrwałe. Z wymagającą skórą ten krem na pewno nie da sobie rady. W dodatku w tym pozornie niezłym składzie jeszcze przed zapachem znajdziemy konserwant diazolidinyl urea, który jest pochodną formaldehydu i może przyczyniać się do kontaktowego zapalenia skóry (azs).
16. Inglot bezacetonowy zmywacz do paznokci - mój ulubiony, bez problemu zmywa każdą emalię, nie wysusza płytki. Pozostawia na niej tłustą warstewkę, więc z nowym malowaniem musimy odczekać albo użyć odtłuszczacza. W użyciu mam na razie miniaturkę, ale z pewnością kolejne duże opakowanie pojawi się w mojej kosmetyczce.
17. Carex antybakteryjny żel do rąk - skuteczny i łatwy w użyciu dzięki wygodnej pompce. Nie wysusza skóry dłoni.
WŁOSY:
18. L'biotica Biovax NutriQuick Naturalne Oleje (
KLIK) - dwufazowa odżywka bez spłukiwania o bardzo przyjemnym zapachu. Ułatwiała rozczesywanie i pomagała ujarzmić puszenie. Jedyne co mi w niej nie odpowiadało to nieporęczne opakowanie. Z chęcią wypróbuję inne warianty, a i do tego może kiedyś wrócę.
PRÓBKI:
Sylveco łagodzący krem pod oczy - całkiem przyjemny kremik, lekki w konsystencji i treściwy w działaniu, bardzo dobrze nawilżał delikatną skórę wokół oczy, nie obciążając jej. Mam jeszcze kilka próbek do przetestowania, ale myślę, że kiedyś kupię pełnowymiarowe opakowanie.
L'biotica Biovax Naturalne Oleje - zastanawiam się intensywnie nad powrotem do tej maski, bo wciąż nie mogę znaleźć nic dobrego bez protein w składzie. Ta była całkiem niezła, ładnie pachnie, dobrze nawilża i moje włosy ją lubią.
John Masters Organics miód i hibiskus odżywka regenerująca - produkt legenda, ale mając na uwadze wcześniejsze doświadczenia obawiałam się tego miodu. Jak się okazało zupełnie nie potrzebnie. Ta mała saszetka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie i z pewnością będę polowała na pełnowymiarowe opakowanie.
John Masters Organics złuszczający żel do twarzy z jojobą i żeń-szeniem - drobinki zawarte w żelu są bardzo delikatne, więc przy tłustej skórze można stosować go choćby i codziennie. Ładnie oczyszcza i odświeża skórę, pozostawiając ją miękką i nawilżoną niemal jak po posmarowaniu kremem. Rozważam zakup pełnego opakowania.
John Masters Organics wzmacniający żel pod oczy - mimo lekkiej żelowej konsystencji bardzo dobrze nawilża, nie klei się i świetnie nadaje pod makijaż. Jak trafię na jakąś godną uwagi promocję, to chętnie kupię pełnowymiarowe opakowanie.
I to na tyle. Dajcie znać, jak tam Wasze lipcowe zużycia, a ja idę pozbyć się tych śmieci i zrobić miejsce na nowe:)
Pozdrawiam,
Ania