Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - pielęgnacja

23:27

Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - pielęgnacja


Każda z nas w ciągu roku używa wielu kosmetyków. Niektórych po jakimś czasie często nawet nie pamiętamy. Ale są też takie, które nas absolutnie zachwyciły, spełniły wszystkie nasze oczekiwania i potrzeby. Prawdziwe perełki, które znalazły stałe miejsce w naszej kosmetyczce i codziennej rutynie, lub do których z przyjemnością będziemy jeszcze wracać. Te najlepsze kosmetyki poznane w danym roku to właśnie są Kosmetyczne Odkrycia Roku. W poprzednim wpisie pokazywałam Wam swoje KOR w dziedzinie kolorówki (KLIK), dziś zapraszam Was na odkrycia w dziedzinie pielęgnacji. Gotowi?

Maska do włosów Insight Anti-Frizz znalazła się już w ulubieńcach listopada, wciąż jednak nie doczekała się osobnej recenzji. Koniecznie muszę to nadrobić, bo to jeden z tych produktów, które naprawdę warto poznać. Maska ma całkiem fajny skład, w którym znajdziemy m.in. olej z bawełny, olej z konopii, ekstrakt z siemienia lnianego i masło kakaowe. Głęboko nawilża włosy, dzięki czemu przestają się puszyć, są miękkie i lśniące. Dla mnie to prawdziwy hit na miarę maski Organique Anti-Age. Jeśli macie problem z puszeniem się włosów, koniecznie ją wypróbujcie.

Tonik z kwasem salicylowym Paula's Choice Skin Perfecting 2% BHA Liqiud Exfoliant (KLIK) to idealna propozycja dla tych, którzy zmagają się z trądzikiem, zaskórnikami i przebarwieniami. Stosowany regularnie skutecznie zwalcza zaskórniki, oczyszcza i zwęża pory, ogranicza pojawianie się wyprysków, przyspiesza gojenie już istniejących i pomaga pozbyć się brzydkich przebarwień pozapalnych. Cudo! 

Oczyszczająca maska do włosów Phenome (KLIK) nie jest produktem typu must have, ale zdecydowanie warto ją mieć na podorędziu. Wspaniale oczyszcza skórę głowy z wszelkich zanieczyszczeń, nadmiaru sebum, czy martwego naskórka. Po jej użyciu włosy są dłużej świeże i ładnie odbite u nasady, a skóra głowy przyjemnie odświeżona i ukojona. Niemal czuć jak oddycha.

Serum nawilżające z zieloną herbatą i różą John Masters Organics (KLIK) całkowicie zastępuje mi krem. Ma przyjemną, lekką konsystencję, szybko się wchłania, nie obciąża mojej skłonnej do przetłuszczania cery, za to zapewnia jej odpowiednią dawkę nawilżenia. Przyjemnie pachnie i ma bogaty, naturalny skład. Dla mnie ideał i absolutny ulubieniec, jeśli chodzi o nawilżanie twarzy. Nie szukam już nic innego.

Krem pod oczy Resibo (KLIK) to bez dwóch zdań najlepszy krem pod oczy jaki dotąd miałam. Dziewczęce, miłe dla oka, a do tego wygodne i higieniczne opakowanie oraz przepiękny kwiatowy zapach są fantastycznym dodatkiem do fenomenalnego działania. Krem jest lekki, nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu, a jednocześnie jest na tyle treściwy, że doskonale ją nawilża i sprawia, że staje się miękka i gładka. W widoczny sposób redukuje cienie pod oczami, a efekty jego działania utrzymują się jeszcze kilka tygodni po zaprzestaniu stosowania. 

Tak prezentują się moje Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 w dziedzinie pielęgnacji. Nie ma ich wiele, ale pamiętajcie, że są to tylko najlepsi z najlepszych. Poza tym w gronie ulubieńców wciąż znajdują się kosmetyki odkryte w ubiegłych latach, o których możecie poczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. A Wy odkryliście w tym roku jakieś pielęgnacyjne perełki? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzu, bo już najwyższy czas tworzyć listę produktów do testowania w roku 2016.

Pozdrawiam,
Ania


Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - kolorówka

20:09

Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - kolorówka


Witajcie Kochani :) Niezmiernie miło mi powitać Was po świętach :* Mam nadzieję, że wypoczęliście, naładowaliście akumulatorki i jesteście gotowi stawić czoło nowym wyzwaniom. Przed nami koniec roku, czas podsumowań i planów na przyszłość. Tradycyjnie już, chciałabym zaprosić Was na prezentację Kosmetycznych Odkryć Roku, czyli kosmetyków, które poznałam w danym roku, a które zachwyciły mnie na tyle, by zasłużyć na to miano. Dziś część pierwsza - kolorówka.
kosmetyczne odkrycia roku 2015

Błyszczyk Clarins Eclat Minute pokazywałam Wam niedawno (KLIK). Jest to w zasadzie bardziej balsam do ust niż błyszczyk i chyba dlatego tak go polubiłam. Ma urocze opakowanie, apetyczny słodki zapach, delikatny różowy kolor i naprawdę nawilża.

Tusz do rzęs L'Oreal Volume Million Lashes So Couture (KLIK) to zdecydowanie najlepsza maskara z jaką miałam w tym roku do czynienia. Pięknie wydłuża i pogrubia rzęsy, nie skleja ich, nie kruszy się, nie tworzy efektu pandy ani owadzich nóżek.

Pigment MAC Vanilla jeszcze nie doczekał się osobnej recenzji, ale po Nowym Roku z pewnością to nadrobię. Długo koło niego chodziłam, aż wreszcie w październiku, korzystając z krótkiego pobytu w Warszawie na konferencji Meet Beauty, skusiłam się na zakup miniaturki. Pigment ma piękny, mocno połyskujący odcień i idealnie sprawdza się nie tylko w makijażu oczu, ale też jako rozświetlacz do twarzy i ciała.  

Puder rozświetlający w kulkach Guerlain Meteorites (KLIK) to prawdziwa perełka w mojej kosmetycznej kolekcji. Wiem, że nie wszyscy dostrzegają jego magię, ale u mnie ona działa. Meteorytkami jestem oczarowana, uwielbiam to jak pięknie wyglądają, jak pachną i jak prezentują się na twarzy. Długo o nich marzyłam i cieszę się, że się nie rozczarowałam.

Szminka Chanel Rouge Coco 39 Paradis (KLIK) to moja pierwsza szminka tej marki i z pewnością nie ostatnia. Piękne, klasyczne i eleganckie opakowanie, subtelny różany zapach, cudowny kolor i przyjazna dla ust formuła, sprawiły, że szybko ją pokochałam, a cała reszta mojej szminkowej kolekcji na długo poszła w odstawkę. 

Korektor Helena Rubinstein Magic Concealer to prawdziwa kosmetyczna legenda. Wisiał na mojej chciejliście od dobrych dwóch, czy trzech lat, aż w końcu w tym roku los nas połączył. Stosuję go jedynie pod oczy i w tej roli sprawdza się wyśmienicie. Ładnie kryje cienie i zaczerwienienia, rozświetla, nie wchodzi w załamania. Trzyma się cały dzień, stanowi dobrą bazę pod cienie. Z pewnością w krótce doczeka się osobnej recenzji.

I to już wszystkie kosmetyki kolorowe, które załużyły sobie na miano moich Kosmetycznych Odkryć Roku 2015. Nie ma ich wiele, ale są to prawdziwe perełki i każdy z nich z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Dajcie znać, jakie kosmetyki kolorowe Was zachwyciły w mijającym roku, a ja już dziś zapraszam Was na kolejny wpis, w którym pokażę Wam swoje odkrycia w dziedzinie pielęgnacji.

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Yankee Candle Christmas Eve i życzenia

10:20

Blogmas: Yankee Candle Christmas Eve i życzenia


Dziś Wigilia. Ostatnie przygotowania do świąt. Za kilka godzin zasiądziemy do uroczystej kolacji. A gdyby tak dodatkowo umilić ją jeszcze jakimś pięknym zapachem? W ofercie Yankee Candle znajdziemy całe mnóstwo świątecznych aromatów, m.in. również ten dedykowany specjalnie na Wigilię - Christmas Eve.

YANKEE CANDLE CHRISTMAS EVE

świąteczne zapachy yankee candle
Blogmas: pierniczki świąteczne last minute

14:21

Blogmas: pierniczki świąteczne last minute


Do świąt zostało jeszcze tylko kilka dni, a Ty wciąż nie masz świątecznych pierniczków? Nie martw się, jeszcze nic straconego! Dziś mam dla Was prosty przepis na pierniczki świąteczne last minute. Miękkie i gotowe do jedzenia od razu po upieczeniu, idealne dla spóźnialskich i zapracowanych.
świąteczne pierniczki
Blogmas: Yankee Candle Winter Glow

20:22

Blogmas: Yankee Candle Winter Glow


Winter Glow to trzeci i ostatni z testowanych przeze mnie zapachów z tegorocznej zimowej kolekcji Yankee Candle - Baby It's Cold Outside and Cosy Inside, na którego recenzję chciałabym Was dziś zaprosić. Jak zapewne pamiętacie, dwa poprzednie zapachy - Berry Trifle i Cosy by the Fire nie przypadły mi do gustu. A jak było w przypadku Winter Glow?

YANKEE CANDLE WINTER GLOW

woski yankee candle

YANKEE CANDLE WINTER GLOW to kolejny wosk, który kupiłam ze względu na jego wygląd. A trzeba przyznać, że wygląda pięknie! Śnieżno biała tarta opatrzona klimatyczną nalepką z płatkami śniegu i świecą palącą się w latarence, od pierwszego wejrzenia skradła moje serce. Kiedy zajrzałam w opis zapachu mina mi nieco zrzedła: "zamarznięte gałęzie drzew i świerkowe igły rozświetlone bursztynowymi promieniami zimowego słońca". Od razu przypomniał mi się zapach Icicles z ubiegłego roku, który miał podobne nuty zapachowe i choć wyglądał pięknie, to pachniał obrzydliwie. Mimo wszystko jednak poczucie estetyki wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem i Yankee Candle Winter Glow wylądował w zakupowym koszyku. I wiecie co? Dobrze, że tak się stało, bo jestem nim zachwycona!

Winter Glow Yankee Candle pachnie bardzo subtelnie. Świeżo, ale nie proszkiem do prania jak Snow in Love. Jest bardzo elegancki i perfumeryjny. Mroźny i ciepły jednocześnie. Jak słoneczny zimowy poranek, kiedy na ziemi wszystko pokryte jest śniegiem i skute lodem, a na bezchmurnym niebie króluje słońce. Moc wosku nie jest duża. Jego zapach jest wyczuwalny, ale nie dominuje w pomieszczeniu. Raczej subtelnie je otula, tworząc delikatne tło. Dzięki temu nie jest męczący i podejrzewam, że nawet migrenowcy będą mogli palić go przez dłuższy czas bez uszczerbku na zdrowiu.

Podsumowując, bardzo się cieszę, że Yankee Candle Winter Glow jednak trafił do mojej kolekcji. Ze wszystkich trzech zamówionych przeze mnie zapachów, po nim spodziewałam się najmniej, a tym czasem okazał się czarnym koniem tegorocznej zimowej kolekcji. Bardzo miło mnie zaskoczył i uratował kolekcję Baby It's Cold Outside and Cosy Inside w moich oczach. Po raz kolejny sprawdziło się też porzekadło do trzech razy sztuka

Jeśli jeszcze nie znacie tego zapachu Yankee Candle, to gorąco zachęcam Was do jego wypróbowania. A jeśli już go znacie, koniecznie dajcie znać, co o nim sądzicie. Bardzo ciekawa jestem Waszych opinii.

Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.

Pozdrawiam,
Ania



Blogmas: Clarins Eclat Minute i świąteczne pocałunki

20:31

Blogmas: Clarins Eclat Minute i świąteczne pocałunki


Święta to czas, kiedy częściej niż zwykle wymieniamy pocałunki z bliskimi, czy to pod jemiołą, czy składając sobie życzenia i dzieląc się opłatkiem. Dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją produktu, który nie tylko zadba o kondycję Waszych ust, ale też sprawi, że będą wyglądały wyjątkowo kusząco. Clarins Instant Light Natural Lip Perfector (znany też jako Clarins Eclat Minute, Clarins Instant Light, czy Clarins Lip Perfector), bo o nim dziś mowa, wygrałam jakiś czas temu w rozdaniu u Patrycji z bloga BeautypediaPatt, a dziś nadszedł czas by podzielić się z Wami moją opinią o tym chyba najpopularniejszym błyszczyku w blogosferze.

Clarins Eclat Minute to błyszczyk z rozświetlającymi pigmentami 3D, które mają za zadanie zapewnić efekt pełnych, gładkich i młodziej wyglądających ust. Delikatna formuła nawilża, odżywia i chroni usta sprawiając, że z każdym dniem stają się widocznie piękniejsze. 

Błyszczyk zamknięty jest w miękkiej, plastikowej tubce ze złotą zakrętką. Aplikator w formie gąbki, jest nie tylko niezwykle wygodny, ale i przyjemny w użyciu (żegnajcie znienawidzone plastikowe dziubki). Błyszczyk ma dosyć gęstą, kremową konsystencję i bardzo apetyczny czekoladowy zapach. Łatwo się rozprowadza i przyjemnie nosi. Produkt nie oblepia ust, a jedynie delikatnie je otula i naprawdę pielęgnuje. Moje usta są bardzo wymagające, łatwo się przesuszają, a po ochronne sztyfty i słoiczki sięgam zwykle kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. Clarins Eclat Minute działa jak dobry pielęgnujący balsam do ust, nawilża, odżywia, chroni i przynosi ukojenie. Kiedy mam go przy sobie, nie potrzebuję już żadnych dodatkowych nawilżaczy.

Błyszczyk Clarins występuje w sześciu odcieniach. Mi trafił się odcień 01 Rose Shimmer, czyli piękny, stonowany, jasny róż, który idealnie zgrywa się z moim naturalnym kolorem ust. Po rozprowadzeniu na ustach, kolor staje się zupełnie niewidoczny, pozostaje tylko efekt gładkich i błyszczących warg. Coś w rodzaju my lips, but better. Dzięki temu mogę stosować go zawsze i wszędzie, zarówno solo, jak i na ulubioną pomadkę.

Podsumowując, błyszczyk Clarins to jeden nielicznych produktów tego typu, który naprawdę przypadł mi do gustu. Przyznaję się bez bicia, że mimo wielu przeczytanych bardzo pozytywnych recenzji, sama chyba jeszcze długo nie odważyłabym się na jego zakup w obawie przed rozczarowaniem. Tym bardziej więc, dziękuję Patrycji, że dzięki niej mam okazję poznać ten produkt i przekonać się na własnej skórze o jego cudownych właściwościach :*

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Ślub zimą? Czemu nie!

20:36

Blogmas: Ślub zimą? Czemu nie!


Kiedy młodzi zaręczają się i zaczynają zastanawiać się nad datą ślubu zwykle rozważają jedynie miesiące wiosenno-letnie. Najpopularniejszymi miesiącami są czerwiec, sierpień i wrzesień, ale mniej przesądne pary chętnie wybierają również maj i lipiec. W tym czasie zwykle jest ciepło, pogoda dopisuje, a terminy są oblegane. A gdyby tak zdecydować się na ślub zimą?
 
Jako zimowa panna młoda powiem Wam, że nie ma piękniejszego miesiąca na ślub niż grudzień. Oferuje nam on dwa fantastyczne ślubne terminy: Boże Narodzenie - najbardziej rodzinne święto w roku, pełne ciepła i miłości, oraz Sylwester - kończący jeden rok i rozpoczynający nowy, idealny moment by wraz z Nowym Rokiem wkroczyć na nową drogę życia. Każdy z tych dni jest wyjątkowy i może stać się inspiracją dla bajkowego ślubu.

Blogmas: Yankee Candle Berry Trifle

20:19

Blogmas: Yankee Candle Berry Trifle


Baby It's Fun Outside and Cosy Inside to świąteczna kolekcja Yankee Candle na rok 2015. W jej skład wchodzą cztery zapachy: Berry Trifle, Cosy by the Fire, Winter Glow i Bundle Up, z czego ja zdecydowałam się na zakup trzech pierwszych. Woski zamówiłam jeszcze w październiku (całe zakupy możecie zobaczyć TUTAJ), a dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pierwszym z nich, najmniej zimowym i świątecznym z całej kolekcji.

YANKEE CANDLE BERRY TRIFLE

baby it's fun outside and cosy inside
YANKEE CANDLE BERRY TRIFLE łączy w sobie aromat świeżych owoców jagodowych i kremu waniliowego. Po pierwszym niuchaniu przez folię jego zapach bardzo mi się spodobał i spodziewałam się, że będzie on moim faworytem. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

Po pierwsze, zapach jest zbyt prosty. Niby przyjemny, słodki, owocowy, ale... trochę bez wyrazu. Brakuje mu tego czegoś, jakiegoś pazura, który wyróżniłby go z tłumu innych dostępnych na rynku podobnych zapachów i uczynił godnym zapamiętania.

Po drugie, przy dłuższym kontakcie, dociera do mnie sztuczność zapachu, niewyczuwalna przy pierwszym niuchnięciu. To trochę tak jak z pięknym deserem, napakowanym chemią i polepszaczami smaku. Na początku, kiedy się do niego dorwiemy wydaje nam się obłędny, po prostu niebo w gębie, i dopiero pod koniec jedzenia, kiedy już nasycimy się słodyczą, dociera do nas jego sztuczność i chemiczny posmak.

Moc zapachu oceniłabym jako bardzo dobrą, dlatego jeśli zdecydowalibyście się go wypróbować uważajcie z ilością wosku w kominku. Yankee Candle Berry Trifle jest bardzo wyraźnie wyczuwalny w czasie palenia i utrzymuje się w pomieszczeniu jeszcze wiele godzin po zgaszeniu świeczki w kominku.

Podsumowując, mi Yankee Candle Berry Trifle nie do końca przypadł do gustu. Z pewnością zużyję go w formie jakichś krótkich kominkowych sesji, ale zdecydowanie nie jest to zapach, do którego będę chciała wracać.

Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Pomysły na prezent dla niego do 100 zł

19:37

Blogmas: Pomysły na prezent dla niego do 100 zł


Po wczorajszym wpisie z pomysłami na prezent dla niej, dziś czas na pomysły na prezent dla niego

Blogmas: Pomysły na prezent dla niej do 100 zł

19:49

Blogmas: Pomysły na prezent dla niej do 100 zł


Do świąt zostało już niewiele czasu, dlatego też serię blogmasowych wpisów zacznę od pomysłów na prezenty. Tego typu wpisy już od jakiegoś czasu pojawiają się na różnych blogach, często jednak propozycje, które można tam znaleźć sięgają nawet kilkuset złotych. Ja wyszłam z założenia, że jeżeli dysponujemy odpowiednim budżetem znalezienie idealnych prezentów dla naszych bliskich nie jest żadnym wyzwaniem. Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy kupić upominek za odpowiednio niższą kwotę, dlatego też w swoim zestawienu ustaliłam limit 100 zł i spróbuję pokazać Wam, że fajny prezent nie musi kosztować fortuny.

Jako blogerka przede wszystkim urodowa, inspiracje prezentowe zacznę od kosmetyków, które podzieliłam na dwie kategorie: kolorówkę i pielęgnację. Oczywiście zestawy kosmetyczne znajdziemy teraz praktycznie w każdym supermarkecie, ale można się też odobinę bardziej wysilić i wybrać coś z oferty marek o nieco mniejszej dostępności. Do kosztu prezentu dojdzie nam co prawda wtedy koszt wysyłki, ale przecież można namówić koleżankę do wspólnego zamówienia, prawda?
prezent dla niej
Jeśli chodzi o kolorówkę, bardzo fajne i niedrogie zestawy możemy znaleźć w Kiko. Na zdjęciu zestaw Twin Stars Nail Lacquer & Lipstick składający się z pomadki i lakieru do paznokci, dostępny w czterech wersjach kolorystycznych, ale znajdziecie też zestawy z balsamem i peelingiem do ust (KLIK), czy pomadką i kredką (KLIK). Dla miłośniczek malowania paznokci możemy wybrać jedną z dostępnych na rynku kostek lakierów Essie, tutaj akurat najnowsza zimowa kolekcja. Jeśli dysponujemy nieco większym budżetem, możemy sięgnąć po jeden ze świątecznych zestawów marki Clinique (KLIK) lub rozejrzeć się wśród oferty dwóch największych perfumerii w Polsce, czyli Sephory i Douglasa. Warto zaznaczyć, że decydując się na zakup kosmetycznego prezentu nie musimy ograniczać się do gotowych świątecznych zestawów. Firma Artdeco na przykład, wypuściła niedawno trzy przepiękne paletki cieni w neutralnych kolorach (KLIK), które z pewnością zachwycą niejedną miłośniczkę makijażu. Jeśli dobrze znamy osobę, dla której wybieramy prezent oraz jej gust zapachowy, możemy pokusić się o zakup perfum, tym bardziej, że w okresie przedświątecznym dużo sklepów organizuje naprawdę korzystne akcje rabatowe. Tu np. woda toaletowa Jimmy Choo 40 ml dostępna w Sephorze za połowę swojej wyjściowej ceny (KLIK).
prezent dla niej
Bardzo dużo marek kosmetycznych oferujących kosmetyki pielęgnacyjne również wprowadziło świąteczne zestawy dostępne w różnych przedziałach cenowych, dlatego warto zaglądać na ich strony internetowe i do sklepów stacjonarnych. Jedne z tańszych zestawów do pielęgnacji twarzy i ciała znajdziemy m.in. w ofercie Biolaven (KLIK) i Sylveco (KLIK).  Nieco droższe, ale też bardziej efektowne oferują m.in. Make Me Bio (KLIK) i Organique (KLIK). W The Body Shop (KLIK) znajdziemy pięknie zapakowane zestawy na każdą kieszeń. Możemy wybierać między produktami z nowej świątecznej kolekcji i tymi dostępnymi w regularnej ofercie. Bajecznie kolorowe prezenty oferuje również L'Occitane (KLIK). Moją uwagę przykuły przede wszystkim zestawy z linii Pierre Herme Paris o zapachu miód-mandarynka i rabarbar-grejpfrut. Dla miłośniczek aromatycznych kąpieli warto wybrać jeden z kolorowych zestawów umilaczy Bomb Cosmetics (KLIK). 
prezent dla niej

W tej kategorii umieściłam głównie różnego rodzaju gadżety urodowe. Najdroższym z wybranych przeze mnie gadżetów jest turban termalny (KLIK), spełnienie marzeń każdej włosomaniaczki. Najtańszym - skarpetki złuszczające (KLIK), pozwalające w łatwy i szybki sposób poprawić wygląd naszych stóp, które zwykle zimą traktujemy po macoszemu. Gąbeczka Beauty Blender (KLIK) to makijażowy klasyk, natomiast Blotterazzi (KLIK) to swoista nowość, mająca zastąpić tradycyjne bibułki matujące. Ciekawym i przystępnym cenowo gadżetem jest też rękawica do demakijażu Glov (KLIK), która usuwa każdy makijaż jedynie przy pomocy wody.
prezent dla niej

Fajnym i dość bezpiecznym prezentem będzie odpowiednio dobrana książka. Ja wybrałam tu jedne z najpopularniejszych pozycji, które z pewnością zainteresują każdą dbającą o siebie kobietę, i które sama z przyjemnością widziałabym na swojej półce, ale wy oczywiście możecie wybrać inne pozycje zgodne z zainteresowaniami osoby odbarowywanej.
prezent dla niej

Ubrania to prezent sam w sobie dość ryzykowny, ale i tu znajdziemy kilka bezpiecznych pozycji. Myślę, że każdą z nas ucieszy ładna piżama (KLIK), ciepłe kapcie (KLIK), słodkie skarpetki (KLIK), czy zabawny świąteczny sweter (KLIK). 
prezent dla niejKlasycznym prezentem dla kobiety, którego i tu nie mogło zabraknąć jest biżuteria. Która z nas jej nie kocha? Największe jubilerskie sieciówki takie jak Yes, Apart, czy W.Kruk oferują nam srebrne bransoletki (KLIK), kolczyki (KLIK) i pierścionki (KLIK) w bardzo przystępnych cenach i różnych wzorach do wyboru. Jeśli zaś szukamy biżuteri modowej, bardziej casualowej, która doda charakteru nawet prostej stylizacji, warto przejrzeć ofertę marki By Dziubeka, gdzie piękne bransoletki kupimy już za kilkanaście złotych (KLIK). 
prezent dla niej

Ostatnią kategorią jest homedecor, czyli wszelkiej maści dodatki dekoracyjne. Raczej unikałabym tu tzw. durnostojów, czyli przedmiotów, które pełnią funkcję czysto dekoracyjną i tylko zbierają kurz. Większość z nas je posiada, wiadomo, ale są to jedne z tych rzeczy, których ilość należy ograniczać, więc warto wybrać je samemu żeby w pełni trafiały w nasz gust i wpisywały się w styl naszego wnętrza. Na prezent lepiej wybrać coś, co nie tylko cieszy oczy, ale jest też funkcjonalne. Najprostszym i najtańszym rozwiązaniem będzie po prostu ładny kubek, z którego przyjmnie będzie się piło rozgrzewającą herbatkę. Możemy wybrać coś bardziej klasycznego i uniwersalnego, jak srebrny kubek ze zdjęcia (KLIK), albo postawić na motyw świąteczny (KLIK). Zmarźlucha na pewno ucieszy termofor w estetycznym i miłym w dotyku kubraczku. W zależności od stylu w jakim osoba, którą chcemy obdarować ma urządzone mieszkanie/pokój możemy wybrać utrzymany w odcieniach szarości termofor w śnieżynki (KLIK) lub wesołego renifera (KLIK). Szczęśliwe posiadaczki toaletki można obdarować gustownym stojakiem na biżuterię (KLIK) w neutralnym kolorze. Tym zaś, które toaletki nie posiadają, podwójnie przyda się elegancka szkatułka na biżuterię (KLIK), w której będą mogły bezpiecznie przechowywać swoje skarby. Ramka na zdjęcie (KLIK) to nieco oklepany klasyk, ale dobrze dobrana i podarowana od razu z wyjątkową fotografią w środku z pewnością wzruszy każdą sentymentalną duszę.

I to już wszystkie inspiracje prezentowe, które dla Was przygotowałam. Mam nadzieję, że ten wpis pomoże komuś z Was znaleźć idealny prezent dla mamy, siostry, przyjaciółki, dziewczyny, czy innej bliskiej Wam kobiety. A może prezenty macie już gotowe? Jeśli tak koniecznie podzielcie się w komentarzach swoimi pomysłami, może komuś jeszcze się przydarzą.

Pozdrawiam,
Ania
Projekt denko listopad 2015

16:04

Projekt denko listopad 2015


Po gigantycznym denku październikowym, zużycia listopadowe wypadają dość blado. Moja denkowa torebeczka była ledwie do połowy pełna, ale jak to mówią lepiej tyle niż nic, prawda? Zapraszam Was więc na szybciutki przegląd kosmetyków, które udało mi się wykończyć w tym miesiącu.
kosmetyki

The Body Shop Frosted Plum i inne listopadowe nowości kosmetyczne

19:43

The Body Shop Frosted Plum i inne listopadowe nowości kosmetyczne


Listopad zbliża się ku końcowi, nadszedł więc czas by rozliczyć się z mniejszych i większych zakupowych grzeszków i pokazać Wam, co nowego pojawiło się w mojej kosmetyczce. 

Zacznijmy od The Body Shop i nowej limitowanej kolekcji świątecznej Frosted Plum. Jak wiecie, jestem ogromną fanką ich produktów do pielęgnacji ciała, więc nie mogłam przejść obojętnie obok tej nowości. Tradycyjnie zdecydowałam się na żel pod prysznic i masło do ciała, a do kompletu dobrałam jeszcze krem do rąk. Cała seria pachnie po prostu obłędnie, jeśli tylko macie dostęp do sklepów The Body Shop to zachęcam Was do wybrania się i poznania tego zapachu. Jeśli nie macie takiej możliwości, nie martwcie się, zbliżają się Mikołajki, więc coś na to zaradzimy ;)
kosmetyki the body shop

W listopadzie obchodziłam urodziny, a że zbiegły się one w czasie z oferowanym przez Sephorę rabatem -20%, postanowiłam wykorzystać okazję i sprawić sobie nowe perfumy. Po prawie dwóch godzinach łażenia, wąchania, rozmyślania i przestępowania z nogi na nogę, koniec końców zdecydowałam się na kolejną buteleczkę Chanel Chance Eau Tendre (KLIK). Jest wiele pięknych zapachów, ale to właśnie jest ten mój.
Przy okazji odebrałam swój urodzinowy upominek od Sephory w postaci trzech mini cieni do powiek w neutralnych kolorach.
chanel chance eau tendre

Od siostry na urodziny dostałam umilacze kąpielowe firmy Lush: bubble bar Big Bang i bath bomb Avobath. To będzie moje pierwsze spotkanie ze słynnym Lushem. Cieszę się, że w końcu będę miała okazję wypróbować coś z ich oferty na własnej skórze i już nie mogę się doczekać pierwszej wspólnej kąpieli :)
kosmetyki do kąpieli lush

W październiku wykończyłam glinkę ghassoul, a że moja skóra bardzo lubi glinki, więc zaraz na początku listopada udałam się do Organique po nową. Wybór padł na moją ulubioną glinkę białą (KLIK). Ci z Was, którzy śledzą mój profil na instagramie widzieli na pewno, że nasze pierwsze ponowne spotkanie nie przebiegło pomyślnie, a ja skończyłam ze strasznie zaczerwienioną i podrażnioną twarzą. Jak się okazało, najprawdopodobniej była to wina dodanego do glinki soku z aloesu. Nie wiem czemu tak się stało, wcześniej mieszałam już z nim glinki i nic takiego się nie działo, w każdym razie glinka rozrobiona ze zwykłą wodą jest całkowicie bezpieczna dla mojej skóry i z powodzeniem wróciłam do jej regularnego stosowania. Poza tym w salonie Organique skusiłam się jeszcze na regenerujące masło do ciała Anti-Age (KLIK) oraz balsam z masłem shea o moim ulubionym zapachu magnolii. W prezencie do zakupów dostałam urocze mydełko glicerynowe o bardzo apetycznym zapachu karmelu.
balsam z masłem shea organique

Jeśli chodzi o zakupy kosmetyczne w kategorii różne, to zakupiłam kolejne opakowanie mojego ukochanego płynu micelarnego Bioderma Sensibio H2O, nowy zmywacz z Inglota i zapas końcówek do korektora lakieru (KLIK). Na promocji w Naturze przygarnęłam też nową paletkę do brwi Catrice. Krem pod oczy Resibo zaskoczył mnie swoim końcem i praktycznie z dnia na dzień musiałam znaleźć mu zastępstwo. Stacjonarnie wybór mam niewielki, ale ostatecznie na fali poznawania marki zdecydowałam się na łagodzący krem pod oczy Sylveco (KLIK).
krem pod oczy sylveco

Na koniec coś z urodowych akcesoriów, czyli lokówka Remington z nowej linii PROtect. Jak zapewne pamiętacie, warsztaty włosowe marki zorganizowane podczas konferencji Meet Beauty pozostawiły po sobie pewnien niedosyt i chcąc go chyba zapełnić, Remington zdecydował się zorganizować dla uczestników warsztatów konkurs, w którym do zdobycia były właśnie lokówki, prostownice i suszarki PROtect prezentowane podczas warsztatów. Muszę przyznać, że spodobało mi się to, że marka nie pozostała obojętna na napływające zewsząd opinie i chciała się zrehabilitować, dlatego bez wachania do udziału w konkursie przystąpiłam. Cieszę się, że mi się poszczęściło, bo zakup lokówki chodził za mną już od jakiegoś czasu, a ta wygląda naprawdę pięknie i mam nadzieję, że równie dobrze będzie się spisywać. W przesyłce od marki znalazłam też turban do włosów, który wkrótce zastąpi pewnie mojego wysłużonego Turbie Twista.
remington protect

I to już wszystkie listopadowe nowości kosmetyczne. Dajcie znać, co Wam najbardziej wpadło w oko i jak pod względem nowości i zakupów kosmetycznych listopad wypadł u Was.

Pozdrawiam,
Ania
Masło do ciała Organique Anti-Age

09:00

Masło do ciała Organique Anti-Age


Masła do ciała Organique są moimi drugimi ulubionymi mazidłami do ciała, zaraz po tych z The Body Shop. Niemal równie dobrze radzą sobie z moją ekstremalnie suchą skórą i równie pięknie, a może nawet piękniej pachną. Wybróbowałam już kilka różnych wariantów, z których jak dotąd najbardziej przypadły mi do gustu dwa: Sensitive oraz Kozie mleko i liczi. Dziś zaś, chciałabym opowiedzieć Wam o trzecim, który właśnie do nich dołączył.
organique anti-age

Pat & Rub różana mgiełka do twarzy i ciała

18:56

Pat & Rub różana mgiełka do twarzy i ciała


Różaną mgiełkę do twarzy i ciała Pat & Rub zamówiłam jeszcze na samym początku sezonu letniego, jako alternatywę dla wody termalnej Uriage. Miałam ją nosić w torebce, by móc w każdej chwili spryskać twarz, przynosząc skórze odświeżenie i ulgę w czasie upalnego dnia. Prawda jest jednak taka, że tegoroczne lato było dla mnie nie do zniesienia i o ile tylko mogłam sobie na to pozwolić, nie wychodziłam z domu aż do wieczora. Okazji do używania mgiełki miałam więc nie wiele i kiedy nadeszła jesień, musiałam znaleźć jej inne zastosowanie.
nawilżająca mgiełka do twarzy

Mgiełka ma bardzo prosty i krótki skład, oparty przede wszystkim na  wodzie różanej i glukonolaktonie. Woda różana wykazuje właściwości tonizujące, oczyszcza i nawilża skórę, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Glukonolakton jest kwasem z grupy PHA i naturalnym antyoksydantem. Wykazuje działanie silnie nawilżające, przyspiesza regenerację komórek, odżywia i ujędrnia skórę.

Skład: Rosa Damascena Flower Water, Gluconolactone, Calcium Gluconate, Sodium Benzoate.
Kiedy więc we wrześniu skończył mi się tonik łagodzący Pat & Rub, uznałam, że dzięki swoim właściwościom różana mgiełka z powodzeniem może mi go zastąpić i codziennie rano spryskiwałam nią umytą wcześniej żelem twarz. Muszę przyznać, że zgodnie z oczekiwaniami mgiełka spisała się bardzo dobrze. Naprawdę koiła wszelkie podrażnienia, łagodziła zaczerwienienia i pomagała utrzymać odpowiedni poziom nawilżenia. Czy zatem polubiłam ją bardziej od wspomnianego toniku? Nie, ale była dla niego fajną, pięknie pachnącą i wygodną w użyciu alternatywą.

Pozdrawiam,
Ania
Sylveco rumiankowy i tymiankowy żel do twarzy - porównanie

21:59

Sylveco rumiankowy i tymiankowy żel do twarzy - porównanie


Po udanej przygodzie z żelem do twarzy Biolaven, naszła mnie chęć by wypróbować żele do twarzy Sylveco. Marka Sylveco posiada w swojej ofercie dwa żele do twarzy: rumiankowy i tymiankowy. Oba o prostych, krótkich składach, hipoalergiczne, oparte na jednym łagodnym i całkowicie biodegradowalnym środku myjącym (glukozyd laurylowy). Długo zastanawiałam się, którą wersję żelu wybrać, pytałam nawet Was o radę na Facebooku, ale że zdania były podzielone, ostatecznie postanowiłam wziąć obie i sama porównać, która lepiej się u mnie sprawdzi.
żel do twarzy sylveco

Rossmann promocja -49% | Co warto kupić?

08:00

Rossmann promocja -49% | Co warto kupić?


Jak już zapewne wiecie (urodowa część internetu huczy o tym już od kilku dni), dziś rusza kolejna promocja Rossmann 49% na kosmetyki. Wiem, że część z Was zamierza z tej promocji skorzystać, dlatego jak wiele innych blogerek, tak i ja, przybywam przedstawić Wam swoje typy kosmetyków, które warto kupić na promocji w Rossmannie.

Rossmann promocja 49% - co warto kupić?


rossmann promocja 49% blog co warto kupić

1. Rimmel Airy Fairy 


Rimmer Airy Fairy to jedna z najpopularniejszych drogeryjnych pomadek i moja pierwsza pomadka kolorowa. Piękny, zgaszony róż z delikatnym shimmerem, idealny dla każdego i na każdą okazję. Szminka posiada formułę long lasting, długo utrzymuje się na ustach, ale też noszona solo może je wysuszać, więc warto zaaplikować najpierw balsam nawilżający. Ja ją naprawdę uwielbiam, jest to mój pewniak i najczęstszy wybór na co dzień. 

2. L'Oreal Color Riche Extraordinaire Liquid Lipstick


L'Oreal Color Riche Extraordinaire Liquid Lipstick to eliksir do ust w płynie, łączący w sobie intensywny kolor szminki i blask błyszczyka. Ma przepiękne złote opakowanie z malutkim "okienkiem", wygodny aplikator i obłędny owocowy zapach. Posiadam odcień 102 Rose Finale, którego pełną recenzję i swatche znajdziecie już na blogu.

3. L'Oreal Volume Million Lashes 


Do tej pory przetestowałam dwie maskary z tej serii: L'Oreal Volume Million Lashes So Couture i Feline, i obie sprawdziły się u mnie rewelacyjnie. Pięknie wydłużają i delikatnie pogrubiają rzęsy (Feline dodatkowo je podkręca), nie sklejają ich, nie tworzą efektu owadzich nóżek. Są bardzo trwałe, trzymają się na swoim miejscu od rana do wieczora, nie rozmazują się, nie kruszą i nie osypują. Nie straszny im ulewny deszcz, ani śmiech do łez. Bez problemu zmywają się dobrym płynem micelarnym.

promocja rossmann 49% polecane kosmetyki

4. Maybelline Lasting Drama Gel Liner 


Maybelline Lasting Drama Gel Liner czyli słynny żelowy eyeliner w słoiczku. Zapewnia idealnie czarną kreskę, która nie ściera się i nie blakie w ciągu dnia (siostra przetestowała - spokojnie trzyma się dwa dni).  Jest wygodny w użytkowaniu, dlatego nada się również dla początkujących. Dołączony do niego pędzelek spokojnie wystarcza do namalowania precyzyjnej kreski, więc nie generuje dodatkowych kosztów.

5. Max Factor Kohl Pencil Eyeliner 090 Natural Glaze 


Max Factor Kohl Pencil Eyeliner 090 Natural Glaze to cielista kredka do oczu idealna do nakładania na linię wodną w celu rozświetlenia spojrzenia i optycznego powiększenia oka. Wygląda bardziej naturalnie niż biała, a robi co trzeba. Trwałość bez zarzutu, u mnie spokojnie trzyma się ok. 10 godzin.

6. Maybelline Affinitone Concealer


Maybelline Affinitone Concealer korektor o lekkiej, kremowej formule, idealnie sprawdza się do stosowania w okolicy oczu. Ładnie tuszuje cienie i zaczerwienienia, nie ściera się w ciagu dnia, nie wchodzi w załamania, nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu.

7. Bourjois Pastel Joues Fine And Light Powder Blush


Bourjois Pastel Joues Fine And Light Powder Blush wypiekany róż do policzków do stosowania na sucho i mokro, dostępny w trzech wykończeniach i szerokiej gamie kolorystycznej. Posiadam odcień 34 Rose d'Or, czyli piękny różany odcień ze złotym schimmerem. Bardzo ładnie ożywia twarz i dodaje jej blasku. 

I to już wszystkie produkty drogeryjne z mojej kosmetyczki, które z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Dajcie znać, czy wybieracie się na promocję do Rossmanna i na co będziecie polować. Sama co prawda nie mam w planach żadnych zakupów, ale jestem bardzo ciekawa jak wyglądają Wasze zakupowe listy :)

Pozdrawiam,
Ania


Relacja z konferencji MeetBeauty, Warszawa 24 października 2015

13:47

Relacja z konferencji MeetBeauty, Warszawa 24 października 2015


W minioną sobotę, 24 października 2015 r., w Warszawie odbyła się największa w Polsce konferencja blogerów i vlogerów urodowych MeetBeauty zorganizowana przez firmę BLOGmedia i serwis zBLOGowani. Wydarzeniem tym żyła cała blogosfera odkąd tylko ogłoszono nabór 250 szczęśliwców, którzy będą mogli wiząć w nim udział, a że miałam przyjemność znaleźć się wśród nich, dziś przychodzę zdać Wam relację z przebiegu konferencji i podzielić się swoimi wrażeniami.

Jak wiecie do Warszawy wybrałam się dzień wcześniej i zatrzymałam się u siostry, dzięki czemu w sobotę nie musiałam zrywać się w środu nocy, a dopiero o świcie. Do Babki, gdzie odbywała się konferencja dotarłam na godzinę 9:00, bo o tej porze rozpoczynała się rejestracja uczestników. Podczas rejestracji otrzymałam identyfikator ze swoim imieniem, nazwiskiem i adresem bloga, a także harmonogram konferencji i krótką ankietę. Po godz. 10:00 miało miejsce oficjalne otwarcie konferencji.

O godzinie 10:30 udałam się na warsztaty włosowe prowadzone przez firmę Remington i stylistę fryzur Daniela Kuczaja. Atmosfera podczas warsztatów była bardzo sympatyczna, ale niestety ich wartość merytoryczna była znikoma. Tak naprawdę nie dowiedziałyśmy się nic o pielęgnacji, czy stylizacji włosów, a całość sprowadzała się do prezentacji najnowszych produktów marki Remington. Nie tego oczekiwałam po warsztatach, które z definicji powinny być "zajęciami praktycznymi, doskonalącymi określone umiejętności".



Po warsztatach nie wracałam na wykłady, a udałam się na dół, gdzie swoje stoiska mieli przedstawiciele firm Olympus, Pierre Rene, NeoNails, Pilomax i Golden Rose. Najlepsze wrażenie wywarła na mnie firma Pilomax, na stoisku której można było poddać się badaniu skóry głowy. Na podstawie wyników badania pani dobierała nam odpowiednie produkty pielęgnacyjne z oferty marki i wręczała je nam w prezencie. Wszystko odbywało się bardzo profesjonalnie, w miłej, przyjaznej atmosferze i z uśmiechem na ustach.

Najgorzej natomiast w moich oczach wypadła firma Golden Rose, a to za sprawą bardzo niesympatycznej i niekontaktowej pani, na którą miałyśmy pecha trafić. Nie tylko nie dowiedziałyśmy się nic ani o marce, ani o nowych produktach w jej ofercie, ale też zostałyśmy potraktowane jak pasożyty żerujące na darmowe kosmetyki, co było o tyle przykre, że chyba nikt z tego grona 250 osób nie pojechał na MeetBeauty po to, żeby dostać za free lakier o wartości rynkowej 5 zł.

Skoro już jesteśmy przy rozczarowaniach, wspomnę jeszcze, że byłam nieco zawiedziona ilością i rodzajem marek, które włączyły się w organizację konferencji. Nie wiem, dlaczego tak się stało, ale w moim odczuciu obniżyło to poziom tak szumnie zapowiadanego wydarzenia. Mam jednak nadzieję, że z każdą kolejną edycją MeetBeauty będzie coraz lepiej i coraz bardziej różnorodnie.

Z panelu wiedza uczestniczyłam w czterech wykładach. W pierwszym z nich organizatorka MeetBeauty Anna Pytkowska mówiła jak korzystać z Google Analytics i analizować statystyki bloga, a następnie Tomasz Stopka dzielił się z nami tajemnicami SEO i objaśniał, co zrobić by poprawić optymalizację bloga. Trzeci z wysłuchanych przeze mnie wykładów poprowadził Paweł Opydo i dotyczył on znaczenia social mediów oraz tego jak zmienia się internet i nasz sposób korzystania z niego. Ostatni wykład wygłosiła Olga Kulik z kanału The Oleskaaa i szczerze mówiąc ten wykład podobał mi się najmniej. Miał on dotyczyć tego, jak zacząć nagrywanie vloga, a tym czasem była to głównie historia kariery internetowej Olgi.

W czasie trwania konferencji organizatorzy zadbali też o nasze wyżywienie. Od rana czekały na nas drożdżówki, jabłka oraz stoliki z wodą mineralną, kawą i herbatą. Była nawet lodówka wypełniona po brzegi piwem Karmi. W przerwie obiadowej zaś, uraczono nas pysznymi i pięknie podanymi przystawkami i słodkościami.

Po oficjalnym zakończeniu konferencji i ogłoszeniu wyników konkursów, które odbywały się w trakcie jej trwania, czas było się pożegnać. Przy wyjściu każdy z nas otrzymał torbę z upominkami od partnerów wydarzenia. Z jednej strony było to miłe, z drugiej zaś, ich zawartość była mocno dyskusyja. Ja osobiście zostawiłam sobie tylko długopis, całą resztą, która nijak nie wpisywała się w moje preferencje i potrzeby, obdzieliłam siostry.

Podsumowując, generalnie z udziału w konferencji MeetBeauty jestem bardzo zadowolona. Jak wspomniałam, są kwestie, które należałoby na przyszłość dopracować i poprawić, ale ogólne wrażenie jednak bardziej na plus. Przede wszystkim cieszę się, że miałam okazję wysłuchać ciekawych wykładów, dowiedzieć się czegoś nowego i poznać tylu wspaniałych ludzi (w tym miejscu szczególnie pozdrawiam Gosię z bloga Esy, Floresy, Fantasmagorie, Agatę z bloga Smaruję, wcieram, maluję, Kasię z bloga Kolczyki Izoldy, Iwonę z bloga Inspiruje mnie życie oraz Ewę z bloga Odcienie Nude), bo to było dla mnie najważniejsz i po to głównie tam pojechałam. A biorąc pod uwagę, że to pierwsze takie wydarzenie w Polsce na tak dużą skalę, myślę, że organizatorom i tak należą się wielkie brawa, bo odwalili kawał dobrej roboty. Gratuluję i mam nadzieję do zobaczenia.

Pozdrawiam,
Ania

PS. Byłyście na MeetBeauty? Jakie są Wasze wrażenia?

Haul zakupowy: buty, ubrania i dodatki na jesień

14:50

Haul zakupowy: buty, ubrania i dodatki na jesień


Kochani, jak zapewne wiecie jutro w Warszawie odbywa się największa w Polsce konferencja blogerów i vlogerów urodowych, na którą sama również się wybieram. Dzięki niej w końcu będę miała okazję poznać osobiście część z Was i wreszcie odwiedzić siostrę :) Do Warszawy wybieram się jeszcze dziś, ale zanim pojadę, chciałabym jeszcze zaprezentować Wam kilka nowości, które pojawiły się w mojej szafie w ciągu ostatnich tygodni. Zapraszam :)

Czarne jeansowe rurki to absolutny must have w mojej garderobie. Uwielbiam je, bo pasują praktycznie do wszytskiego, dzięki czemu stanowią świetną bazę dla codziennych stylizacji. Model z Orsay z wysokim stanem i zapinany na boku, a nie tradycyjnie z przodu, będzie idealny na sezon jesień-zima, nie tylko zapewni ciepło nerkom i jajnikom (tak, jestem już w tym wieku, że myślę o takich rzeczach), ale też dyskretnie ukryje wystający zimowy brzuszek. 

Jeśli zaglądacie do mnie regularnie, to już zapewne wiecie, że moją ulubioną częścią garderoby są sukienki. Dzianinowa sukienka z Camaieu przykuła moją uwagę prostym, casualowym krojem i dużymi kieszeniami. Jest niezwyle wygodna i całkiem ciepła. Również z Camaieu pochodzą prosty, czarny kardigan (kolejny stały bywalec mojej szafy) oraz duży, szary szal.

Urocze szaro-różowe kapciuszki z Pepco to efekt przeglądania Waszych zdjęć na instagramie.
ubrania na jesień

Liebster Blog Award po raz drugi

17:10

Liebster Blog Award po raz drugi


Liebster Blog Award to nominacja otrzymywana jako dowód uznania od innego blogera i krąży głównie wśród nowych blogów, pozwalając im nieco zwiększyć swój zasięg. W zabawie brałam już udział na samym początku swojej przygody z blogowaniem (KLIK), a ostatnio zostałam do niej zaproszona po raz kolejny przez Justynę z bloga JustaSportyMama. Poznałyśmy się przez Disqus, świetnie nam się rozmawiało i tak odkryłyśmy swoje miejsca w sieci. Justyna jest naprawdę przesympatyczną osobą i wymyśliła bardzo ciekawe pytania, dlatego też postanowiłam zrobić wyjątek i przygotować drugą wersję tagu. Mam nadzieję, że będzie Wam się ją miło czytało :) Zapraszam!

Haul zakupowy - kosmetyki

14:22

Haul zakupowy - kosmetyki


Po kilku dniach blogowej ciszy przychodzę do Was z haulem zakupowym i nowościami kosmetycznymi z ostatnich tygodni. 

Na początek zakupy apteczne, a wśród nich stali ulubieńcy, czyli płyn micelarny Bioderma Sensibio H2O 500 ml i balsam do ust Nuxe (w końcu udało mi się dorwać wersję z różową zakrętką). Po latach przerwy wróciłam też to kremu z filtrem Bioderma Photoderm AKN Mat SPF 30. Był to mój pierwszy krem do twarzy z filtrem i jeden z pierwszych produktów Biodermy jakie używałam. Ostatnio wybierałam raczej Photoderm MAX Fluide ze wzlędu na wyższy filtr (SPF 50+), ale akurat nie był dostępny stacjonarnie, a że nie planowałam nic więcej zamawiać, uznałam, że SPF 30 też będzie ok. 

Po dobrych doświadczeniach z żelem do mycia twarzy Biolaven, w końcu zdecydowałam się sięgnąć również po produkty Sylveco. Na początek wybrałam żele do mycia twarzy i słynną pomadkę peelingującą

Jak nawilżyć włosy, czyli Joico Moisture Recovery Treatment Balm

14:45

Jak nawilżyć włosy, czyli Joico Moisture Recovery Treatment Balm


Ostatnio Hexxana zapytała w komentarzach, jak sprawdza się u mnie maska do włosów Joico Moisture Recovery Treatment Balm, uświadamiając mi, że mimo iż produkt jest ze mną od maja, wciąż nic Wam o nim nie napisłam. Bijąc się więc w pierś, śpieszę nadrobić zaległości.
jak nawilżyć włosy

Peeling cukrowy Organique Bloom Essence

17:10

Peeling cukrowy Organique Bloom Essence


Po zużyciu wycofanego już peelingu cukrowego Organique jabłko i rabarbar szukałam kolejnego gotowego zdzieraka o lekkim, świeżym zapachu, który uprzyjemniłby mi drugą połowę lata. Mój wybór znów padł na firmę Organique i peeling cukrowy z serii Bloom Essence.

Blogowa wyprzedaż!

16:29

Blogowa wyprzedaż!


Z myślą o rozstaniu się z niektórymi kosmetykami nosiłam się już od dawna. Nazbierało się ich całkiem sporo, nie jestem w stanie ich na bieżąco zużywać, a na zakupowej chciejliście wciąż pojawiają się nowe. Dlatego podczas ostatnich porządków postanowiłam wyzbyć się wreszcie wszelkich sentymentów i potraktować sprawę po męsku. W związku z tym wytypowałam produkty, po które sięgam najrzadziej i postanowiłam zorganizować pierwszą w historii Po tej stronie lustra... blogową wyprzedaż, mając nadzieję, że dzięki niej kosmetyki trafią do nowych domów, gdzie doczekają należytego użytku. Nie ma może tego wiele, ale może coś Was zainteresuje. Zapraszam!

Lakiery Essie od lewej: Island Hopping, In Stitches, Status Symbol - 15 zł/szt.
Lakier Anny Sweet Muse - 15 zł.

Annabelle Minerals korektor mineralny w odcieniu Light - 10 zł (znaczne zużycie!)
Annabelle Minerals róż mineralny w odcieniu Rose - 30 zł.

Lily Lolo róż mineralny w odcieniu Candy Girl - 35 zł.
Lily Lolo pomadka w odcieniu Romantic Rose - 25 zł .

Pomadka Wibo Eliksir odcień 07 - 5 zł.


 Róż Bourjois 34 Rose d'Or - 25 zł.

Róż Physicians Formula Happy Booster Glow & Mood Boosting Blush w odcieniu Natural - 40 zł.

Róż/bronzer NYX w odcieniu Taupe - 20 zł.

Ceny do negocjacji. Poziom zużycia kosmetyków widoczny na zdjęciach. Pomadki i róże w kamieniu zostały zdezynfekowane. Jeśli coś Wam wpadło w oko, proszę o kontakt na maila [email protected]. Obowiązuje zasada kto pierwszy, ten lepszy. Do każdego zakupu należy doliczyć koszt wysyłki w wysokości 7 zł (na terenie Polski).

Pozdrawiam,
Ania
Copyright © 2017 Po tej stronie lustra