Wykończyłam ich... - lipiec '15

15:29

Wykończyłam ich... - lipiec '15

W lipcu zużyciami się nie popisałam. Denkowy koszyczek zapełniony był ledwie do połowy, a produkty, które się w nim znalazły to głównie te codziennego użytku, które i tak schodzą na bieżąco, i które potem na bieżąco trzeba dokupić. Bilans denkowo-zakupowy wypada więc w tym miesiącu bardzo na plus, o czym będziecie mieli okazję przekonać się w kolejnych postach, a tym czasem zapraszam Was na przegląd lipcowych wyrzutków.

Bioderma Sensibio H2O - dla mnie najlepszy micel na rynku i żadne odpowiedniki nie są w stanie mu dorównać. Genialnie zmywa makijaż nie rozmazując go, bez problemu radzi sobie nawet z wodoodpornym eyelinerem rozpuszczając go bez konieczności pocierania. Jest delikatny, nie podrażnia i nie wysusza skóry, bardzo wydajny. Świetnie sprawdza się również do porannego oczyszczania twarzy, czy odświeżenia w ciągu dnia. Kolejna buteleczka w użyciu.

Bioderma Photoderm MAX Fluide SPF 50+/UVA 38 - delikatny krem z filtrem o lekkiej konsystencji, przeznaczony specjalnie dla skóry tłustej i mieszanej. W moim przypadku nie matuje skóry, ale też producent tego nie obiecuje, a ja tego nie oczukuję (od tego mam puder). Grunt, że fantastycznie chroni moją wrażliwą na działanie słońca skórę (fotoalergia), nie zapycha jej i nadaje się pod makijaż. Jest ze mną już trzeci, czy czwarty sezon i chyba tak już zostanie. Kolejna tubka w użyciu.

The Body Shop malinowy żel pod prysznic - żele pod prysznic TBS są moimi ulubionymi, dobrze oczyszczają skórę, nie wysuszając jej i nie wywołując podrażnień. Są gęste, fajnie się pienią i są bardzo wydajne. Wersja malinowa rozczarowała mnie jednak swoim zapachem. Spodziewałam się soczystej malinowej mamby takiej, jak w przypadku masła do ciała, a tym czasem otrzymałam sztuczny, słodki ulepek. Aktulanie używam żelu z serii Virgin Mojito i zapach odpowiada mi dużo bardziej. Kolejne trzy buteleczki żeli TBS czekają w zapasach.

Bath & Body Works Pink Chiffon balsam do ciała - jedna z trzech miniaturek, które jakiś czas temu zgarnęłam w rozdaniu u Eska :* Właściwości pielęgnacyjne żadne, ale za to zapach... po prostu obłęd! Muszę zakupić kiedyś mgiełkę z tej serii.

Bath & Body Works Japanese Cherry Blossom antybakteryjny żel do rąk - moje ulubione żele antybakteryjne, ale ta wersja zapachowa już mi się mocno przejadła. Na szczęście to były ostatnie buteleczki, a w zapasach czekają już nowe w innych zapachach.

Pat & Rub balsam do rąk rewitalizujący i relaksujący - ulubione kremy do rąk do użytku domowego niezależnie od wersji zapachowej. Dobrze nawilżają, pięknie pachną i świetnie prezentują się na szafce nocnej, a dzięki pompce są bardzo wygodne w użytkowaniu. Kolejne opakowanie w użyciu.

Organique cukrowy peeling do ciała jabłko i rabarbar (KLIK) - bardzo lubię peelingi cukrowe Organique, a ten uwiódł mnie swoim rabarbarowym zapachem. Orzeźwiający, owocowy aromat, wygładzenie i nawilżenie skóry to główne cechy, za które go pokochałam. Szkoda, że został wycofany.

Biochemia Urody sok z aloesu - używałam go do rozrabiania glinek i sprawdzał się wyśmienicie. Skóra po takim zabiegu była jeszcze lepiej nawilżona i ukojona, a wszelkie niespodzianki szybciej się goiły. Z pewnością zakupię po raz drugi.

Dr G Gowoonsesang Brightening Balm SPF 30 PA++ Super Lihgt (KLIK) - absolutny ulubieniec i mistrz w dziedzinie makijażu. Trzyma się na moje tłustej skórze praktycznie cały dzień, nawet w największe upały. Nic nie spływa, nie waży się, nie zbiera w załamaniach. No po prostu cudo! Teraz mam w użyciu nową wersję i pod względem trwałości nic się nie zmieniło.

John Masters Organics serum regulujące z mącznicy lekarskiej (KLIK) - mój absolutny must have! Serum ma wspaniały, pełny dobroci skład, lekką żelową konsystencję i zbawienny wpływ na moją skórę. Regularnie stosowane rzeczywiście zmniejsza przetłuszczanie i poprawia ogólny wygląd skóry, przyspieszając gojenie się zmian trądzikowych i zapobiegając powstawaniu kolejnych. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby go zabraknąć w mojej kosmetyczce.

Biochemia Urody puder bambusowy z jedwabiem (KLIK) - naturalny puder o działaniu przeciwzapalnym, idealny dla skóry tłustej i trądzikowej. Matuje na długie godziny, nie zapycha, nie podkreśla suchych skórek. Zapewna satynowy efekt, dzięki czemu optycznie wygładza skórę, zmiękczając rysy i zmniejszając widoczność rozszerzonych porów, czy drobnych zmarszczek. Na dniach zamówię kolejne opakowanie.

I to już wszystkie lipcowe zużycia.  Jak widzicie nie ma tragedii, ale też nie jest tego wiele.  Znów nie wytrwałam w postanowieniu i nie udało mi się zdenkować żadnej pomadki, a dwie mam takie naprawdę ogryzki na kilka - kilkanaście użyć, więc aż mi za siebie wstyd. No nic, może w sierpniu.

Pozdrawiam,
Ania


MAC See Sheer

16:11

MAC See Sheer

Szminek MAC chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Charakterystyczne opakowanie w kształcie naboju, słodki waniliowy zapach i ogromny wybór formuł i kolorów sprawiają, że cieszą się one niesłabnącym powodzeniem. Dziś chciałabym zaprezentować Wam pomadkę, która jest ze mną już od roku i nie wiedzieć czemu, wciąż nie doczekała się osobnego wpisu. 

szminka mac

MAC See Sheer zdobyła uznanie zagranicznych blogerek i youtuberek, w polskiej blogosferze zaś odcień ten nie jest zbyt popularny. A szkoda, bo jest naprawdę piękny i bardzo uniwersalny o czym za chwilę będziecie miały okazję się przekonać. Producent opisuje See Sheer jako "grejpfrutowy róż" i opis ten pasuje idealnie. Jeśli choć raz w życiu widziałyście różowego grejpfruta, to możecie się czuć tak, jakbyście widziały MAC See Sheer na żywo. Idealnie wyważone połączenie ciemnego różu z nutką koralowej czerwieni przepięknie ożywia każdy makijaż, nadając buzi młodzieńczej świeżości. Szczególnie korzystnie prezentuje się właśnie latem, ale tak naprawdę jest to odcień całoroczny, idealny do stosowania na co dzień.

szminka mac

Szminka posiada wykończenie Lustre, które na ustach daje półtransparentny efekt z możliwością stopniowania intensywności koloru i mokrym, nieco błyszczykowym wykończeniem. Utrzymuje się ok. 2 godziny bez jedzenia i picia, schodzi w sposób równomierny, nie rozmazuje się i nie wylewa poza kontur ust. Nie wysusza i nie podkreśla suchych skórek.

Podsumowując, jeśli szukacie pomadki w świeżym, radosnym kolorze to gorąco polecam przyjrzeć się bliżej MAC See Sheer. Na pierwszy rzut oka niepozorna, ma w sobie wielką moc, którą idąc śladem naszych zagranicznych koleżanek, warto odkryć i docenić.

Pozdrawiam,
Ania






Phenome Anti-Aging Hand Therapy

18:53

Phenome Anti-Aging Hand Therapy

Z produktami Phenome bywa u mnie różnie, jedne się sprawdzają, inne nie, mimo to jednak na mojej zakupowej liście wciąż wisi kilka propozycji, które chciałabym przetestować. Jedną z nich był cukrowy krem do rąk z formułą anti-aging.

Phenome Anti-Aging Hand Therapy to jeden z najlepiej sprzedających się produktów marki. Przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji skóry dłoni, zapewniając jej odżywienie, wygładzenie i chronę przed starzeniem, a jego skład opiera się głównie na ekologiczych wodach i wyciągach roślinnych oraz organicznych olejach.

Krem występuje w trzech pojemnościach (15, 50 i 250 ml). Ja zdecydowałam się na 50 ml uznając, że jest to pojemność na tyle duża, że pozwala poznać produkt i jednocześnie na tyle mała, że spokojnie zmieści się do każdej torebki. Opakowanie tej wersji to metalowa tubka w kolorze karmelu opatrzona niewielką plastikową zakrętką. Podobnie jak w przypadku kremu regenerującego (KLIK) otwór w tubce jest bardzo duży, więc trzeba nieco uważać podczas aplikacji. Konsystencja kremu jest jednak nieco mniej zbita i lżejsza, dzięki czemu łatwiej go wydobyć w sposób w pełni kontrolowany. Według producenta zapach kremu to wanilia przełamana kwiatami i cytrusami, ale nie jestem pewna, czy czuję w nim którąkolwiek z tych nut. Sama określiłabym zapach jako po prostu ziołowy, za serce nie chwyta, ale też nie drażni.

Skład: Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Fruit Water, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Water, Aloe Barbadensis Leaf Water, Glycerin, Dicaprylyl Carbonate, Dicaprylyl Ether, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Cyperus Esculentus Root Oil, Tocopherols, Betaine, Sucrose, Sodium Stearoyl Glutamate, Panthenol, Morinda Citrifolia (Noni) Extract, Lycium Barbarum Fruit Extract, Aqua, Parfum, Vaccinium Macrocarpon Fruit Extract, Althea Officinalis Root Extract, Vaccinium Myrtillus Fruit Extract, Litchi Chinensis Fruit Extract, Xanthan Gum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Limonene, Geraniol, Cinnamal, Linalool.

Z działania kremu jestem bardzo zadowolona, na okres wiosenno-letni jest w zupełności wystarczające (na zimę skłaniałabym się jednak ku wspomnianej już, bardziej treściwej wersji regenerującej). Produkt łatwo się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając po sobie uczucia tłustości, czy lepkości. Po jego użyciu dłonie są miękkie, gładkie i dobrze nawilżone, a po dłuższym czasie regularnego stosowania wyraźnie widać poprawę w ich kondycji i wyglądzie.

Podsumowując, Phenome Anti-Aging Hand Therapy to produkt zdecydowanie wart wypróbowania. Jego bogaty skład zapewni wszystko co potrzeba nawet najbardziej suchym dłoniom, pomagając im odzyskać młody i zdrowy wygląd.

Pozdrawiam,
Ania
 

Żel do mycia twarzy Biolaven

18:43

Żel do mycia twarzy Biolaven

Biolaven to nowa polska marka kosmetyków naturalnych, produkowanych przez firmę Sylveco. Ich produkty oparte są przede wszystkim na dwóch składnikach: olejku lawendowym, który wykazuje działanie antyseptyczne oraz olejku z pestek winogron, który zapobiega starzeniu się skóry. Dostępne na rynku od stosunkowo niedawna, zdążyły już zdobyć rzesze zwolenników. Nie ukrywam, że i we mnie budziły sporą ciekawość, kiedy więc trafiłam przypadkiem na pojedyncze sztuki w lokalnym sklepiku zielarskim, od razu zdecydowałam się na zakup. Na pierwszy ogień poszedł produkt, który kusił mnie najmocniej, czyli żel myjący do twarzy. Dziś, po blisko dwóch miesiącach stosowania, zapraszam Was na jego recenzję.

kosmetyki naturalne
Jak już zapewne wiecie jestem estetką i wygląd kosmetyku jest dla mnie niemal równie ważny jak jego działanie. Głównie z tego powodu nigdy nie skusiłam się na żaden produkt Sylveco, za to od razu zapragnęłam wypróbować produkty Biolaven, których opakowania przyciągają wzrok elegancją i prostotą. Biała, plastikowa buteleczka opatrzona przejrzystą i schludną etykietą cieszy oko przy każdym użyciu i jest prawdziwą ozdobą łazienki. Dołączona do niej pompka działa bez zarzutu i pozwala na sprawne i precyzyjne dozowanie produktu. Brawo dla producenta za to, że pompkę możemy ustawić w dwóch pozycjach, otwierając lub zamykając kosmetyk, co znacznie ułatwia kwestie transportu. Niby wydaje się to być takie oczywiste, a jednak mój ukochany różany żel John Masters Organics (KLIK) takiej opcji nie ma.

kosmetyki naturalne
Żel myjący do twarzy Biolaven pozbawiony jest koloru, a jego konsystencja jest bardzo rzadka. Podczas mycia żel praktycznie się nie pieni, tworząc jedynie coś w rodzaju białej emulsji. Łatwo się spłukuje i mimo zawartości olejków nie pozostawia żadnej wyczuwalnej wartwy. Jest bardzo łagodny dla skóry, nie podrażnia jej i nie wysusza. Stosowanie umila delikatny, słodki, winogronowy zapach.

Skład: Aqua, Lauryl Glucoside, Glycerin, Cocamidopropyl Betaine, Vitis Vinifera Seed Oil, Panthenol, Lactic Acid, Sodium Benzoate, Lavandula Angustifolia Oil, Parfum.

kosmetyki naturalne

Podsumowując, żel myjący do twarzy Biolaven okazał się bardzo dobrym produktem. Łagodny i skuteczny w działaniu, bez zarzutu wywiązuje się ze swoich zadań. Oczyszcza skórę, nie wysuszając jej, ma prosty, krótki skład i bardzo przystępną cenę (ok. 16 zł/150 ml). Używam go z wielką przyjemnością i z pewnością będę do niego wracać.

Pozdrawiam,
Ania
Wakacyjny niezbędnik kosmetyczny

17:03

Wakacyjny niezbędnik kosmetyczny

Wakacje w pełni, czas więc bym pokazała Wam produkty kosmetyczne, bez których nie wyobrażam sobie lata.

Lato oraz towarzyszące mu wysokie temperatury i wizyty na plaży sprawiają, że o tej porze roku prysznic bierzemy częściej niż zwykle, czasem nawet kilka razy w ciągu dnia. Warto mieć wtedy pod ręką żel o świeżym energetyzującym zapachu, który pomoże nam się poczuć świeżo i rześko. W tym celu świetnie sprawdzą się wszelkie aromaty z nutą cytrusów, mięty, czy zielonej herbaty. Mi w tym roku towarzyszą dwa takie produkty: pełnowymiarowy żel pod prysznic The Body Shop Virgin Mojito, łączący w sobie zapach limonki i mięty, oraz miniaturka żelu L'Occitane o zapachu werbeny. Po prysznicu oczywiście sięgamy po dobry antyperspirant, który uchroni nas przed potem i nieprzyjmenym zapachem. U mnie od lat jest to zielona kulka Vichy kuracja przeciw intensywnemu poceniu.

kosmetyki na lato
Jeśli tak jak ja z różnych względów nie posiadacie naturalnej opalenizny, warto wspomóc się opalenizną z tubki. Na drogeryjnych półkach znajdziemy szeroką gamę produktów brązujących w przeróżnych formach, więc z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. W mojej łazience króluje balsam samoopalający Pat & Rub, który nie tylko nadaje skórze zdrowego kolorytu, ale też doskonale ją nawilża. Aby podkreślić opaleniznę możemy zastosować produkty rozświetlające, których drobinki sprawią, że nasza skóra będzie delikatnie mienić się w słońcu. W ubiegłych latach sięgałam po balsamy rozświetlające (KLIK i KLIK), w tym postanowiłam w końcu wypróbować słynny olejek Nuxe Huile Prodigieuse OR.

kosmetyki na lato
O ochronie przeciw słonecznej powinnyśmy pamiętać latem nie tylko na plaży, ale każdego dnia. Swoją jasną, wrażliwą na działanie słońca skórę kolejny raz powierzyłam firmie Bioderma i jej linii Photoderm, z której wybrałam dla siebie spray do ciała Photoderm KID SPF 50+, fluid do skóry tłustej i mieszanej Photoderm MAX SPF 50+ oraz sztyft do ust Photoderm MAX SPF 50+.

kosmetyki z filtrem uv

W okresie wakacyjnym w mojej torebce nie może zabraknąć mgiełki do twarzy, która schłodzona wcześniej w lodówce pozwoli odświeżyć się w ciągu dnia. Z pośród dostępnych na rynku produktów warto wybrać te, których nie trzeba osuszać, dzięki czemu unikniemy zniszczenia makijażu. Ze swojej strony polecam genialnie nawilżającą wodę winogronową Caudalie (KLIK), wodę termalną Uriage, która świetnie łagodzi podrażnienia wywołane słońcem oraz różaną mgiełkę Pat & Rub, która normalizuje wydzielanie sebum, wzmacnia naczynka i przepięknie pachnie różami. 

sposoby na upały
Na koniec mogłabym wspomnieć o lekkich, świeżych perfumach, ale ja akurat lubię takie zapachy przez cały rok, nie tylko latem. O moim aktualnie ukochanym zapachu, który towarzyszy mi również teraz w okresie letnim przeczytacie TUTAJ

A jakie produkty są niezbędne latem w Waszych kosmetyczkach?

Pozdrawiam,
Ania
Kosmetyki mineralne Annabelle Minerals

11:11

Kosmetyki mineralne Annabelle Minerals

Zestaw mineralnych kosmetyków do makijażu Annabelle Minerals wygrałam jesienią ubiegłego roku u Karoliny z bloga Kosmetycznie i nie tylko. W skład zestawu wchodzą dowolnie wybrane przez nas podkład, korektor, róż i pędzel (KLIK).

Podkład, korektor i róż zamknięte są w przeźroczystych plastikowych słoiczkach z czarnymi zakrętkami na których widnieje logo marki. W środku znajduje się plastikowe zabezpieczenie, które musimy usunąć przed pierwszym użyciem, a to daje nam pewność, że nikt przed nami w słoiczku nie grzebał. Otwarty produkt zabezpieczamy przed wysypaniem obracając plastikową nakładkę.

Pędzel, który wybrałam nie występuje aktualnie w ofercie firmy. Jest to wysuwany pędzel typu flat top, zamknięty w metalowym opakowaniu pokrytym czarną emalią. Zdecydowałam się na niego głównie dlatego, że nie podobają mi się drewniane trzonki, które posiadają pozostałe pędzle Annabelle Minerals, ale ten metal to też nie do końca dobry pomysł. Sam pędzel jest jednak bardzo dobry i w zupełności spełnia swoje zadanie. Włosie jest milutkie, nie wypada i dobrze się pierze.




Podkłady mineralne Annabelle Minerals występują w trzech formułach (kryjącej, matującej i rozświetlającej) oraz czterech gamach kolorystycznych (Beige, Natural, Golden, Sunny) w każdej po pięć odcieni (z wyjątkiem serii Sunny - cztery odcienie). Razem daje to ok. 57 podkładów, wśród których z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.

Ja zdecydowałam się na podkład matujący w odcieniu Natural Fairest. Formuła matująca ma za zadanie skutecznie matowić skórę, ukrywać niedoskonałości (możliwość stopniowania krycia od średniego do pełnego) oraz działać antybakteryjnie i regulująco (zwiększona zawartość tlenku cynku).

Z pewnością największą zaletą podkładu AM jest fantastyczne krycie. Mojej skórze daleko do doskonałości, a już jedna cienka warstwa pozwala mi bez wstydu wyjść do ludzi (dla porównania w przypadku podkładu Lily Lolo potrzebowałam dwóch, a nawet trzech cienkich warstw). Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie PRZED i PO:

podkład mineralny annabelle minerals


Produkt nie zapycha, nie podkreśla suchych skórek, nie wchodzi w pory i załamania. Niestety, jest też pewne ale. Podkład najzwyczajniej w świecie nie radzi sobie z moją tłusta cerą i po kilku godzinach w miejscach, gdzie skóra najbardziej się przetłuszcza zaczyna się ważyć i wyglądem przypominać coś na kształt skorupy. Nie pomaga ani serum regulujące (KLIK) ani puder bambusowy (KLIK) stosowane pod spód. Nie ukrywam, że dla mnie jest to poważna wada i głównie z tego względu po zużyciu obecnego opakowania raczej nie sięgnę po następne.

Korektor AM występuje jedynie w trzech odcieniach. Zdecydowałam się na najjaśniejszy odcień Light, który na stronie producenta wydaje się być chłodnym jasnym beżem, w rzeczywistości zaś wpada w pistacjową zieleń, dzięki czemu świetnie sprawdza się przy tuszowaniu wszelkich zaczerwienień.

Różów do policzków w ofercie marki znajdziemy sześć i tu przyznaję, miałam największy problem z wyborem. Ostatecznie jednak wybrałam matowy róż w odcieniu Rose, opisywany przez producenta jako lilaróż. Jest on bardzo mocno napigmentowany i wystarczy naprawdę ociupinka żeby subtelnie podkreślić policzki. Co ważne, róż ma też niesamowitą trwałość, u mnie trzyma się calutki dzień, nie ściera się i nie blaknie.

Tak wygląda na policzku:

rose annabelle minerals
I pełny makijaż:

podkład mineralny
Podsumowując, generalnie jestem z zestawu zadowolona, cieszę się, że miałam okazję go przetestować i spokojnie mogę go Wam polecić, pod warunkiem, że nie macie większych problemów z przetłluszczaniem skóry. W innym razie, podkład lepiej sobie odpuścić i zainteresować się np. samym różem, który jak dla mnie jest najmocniejszym punktem całego zestawu.

Pozdrawiam,
Ania
WYKOŃCZYŁAM ICH... - CZERWIEC '15

15:34

WYKOŃCZYŁAM ICH... - CZERWIEC '15

Po prezentacji zakupów (KLIK i KLIK), tradycyjnie przyszedł czas na zużycia. W czerwcowym projekcie denko znalazło się szesnaście produktów, jeśli jesteście ciekawi jakich, to zapraszam do lektury.

Antybakteryjny żel do rąk Bath & Body Works - odkąd mamy pieska idzie u nas jak woda :) Na zdjęciu widzicie jedno duże opakowanie z pompką i dwie wersje kieszonkowe, trzecią mąż wyrzucił z rozpędu do kosza. Żele przyjemnie pachną, nie podrażniają i nie wysuszają skóry. Na stanie zostały mi jeszcze trzy małe buteleczki i to chyba najwyższy czas poprosić siostrę o uzupełnienie zapasów.
 
Bioderma Sensibio H2O -  mój ulubieniec od lat, nie wiem czemu wciąż jeszcze nie doczekał się osobnego wpisu. Jest bardzo delikatny, a jednocześnie skutecznie usuwa każdy makijaż, bez rozmazywania i tarcia. Nie straszny mu napakowany silikonami krem BB, czy wodoodporny eyeliner. Kolejna buteleczka w użyciu.
 
Masło do ciała Organique kozie mleko i liczi (KLIK) -  ma specyficzną, jakby piankową konsystencję, bardzo dobrze nawilża skórę, łagodzi drobne podrażnienia i przepięknie pachnie. Gościło u mnie poraz drugi i z pewnością nie ostatni.


Żel do golenia Gillette Satin Care - wersja do skóry suchej jest jedną z moich ulubionych. Ładnie pachnie, jest wydajna, no i przede wszystkim naprawdę ułatwia golenie minimalizując ryzyko skaleczeń i podrażnień. Kolejne opakowanie w użyciu.

Hipoalergiczny balsam do rąk Pat & Rub - świetny, jak wszystkie balsamy do rąk tej firmy. Przyznaję, że ja osobiście nie widzę różnicy w działaniu poszczególnych wersji i podczas zakupów kieruję się głównie zapachem, a ten jest jednym z moich ulubionych. Aktualnie w użyciu balsam relaksujący.

Paula's Choice Skin Perfecting 2% BHA Liquid Exfoliant (KLIK) - genialny produkt do codziennego mikrozłuszczania oparty na kwasie salicylowym. Stosowany regularnie naprawdę poprawia wygląd skóry, ograniczając pojawianie się nowych niespodzianek i przyspieszając znikanie już istniejących. Świetnie radzi sobie również z zaskórnikami i redukcją przebarwień. Druga buteleczka w użyciu.

Maska do włosów Organique Anti-Age (KLIK) - z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jak dotąd to najlepsza maska do włosów jaką w życiu miałam. Nie wiem, ile opakowań już zużyłam, ale wiem, że zawsze będę do niej wracać. Czuję się bezpieczniej mając ją na stanie, bo wiem, że uratuje moje włosy w każdej sytuacji. Oczywiście kolejny słoiczek już stoi na półce.

Balsam do ust John Masters Organics - produkt pełen dobroci o korzystnym wpływie na kondycję ust, do którego raczej nie wrócę, głównie ze względu na zbyt tłustą konsystencję. Do stosowania solo był ok, ale nałożenie na niego kolorowej pomadki było wręcz niemożliwością i graniczyło z cudem. Ostatecznie więc zużyłam go w domu, a jego miejsce w torebce zajął balsam EOS.

Balsam do ust Organique czekoladowy mus - pięknie pachniał czekoladą i wspaniale pielęgnował usta. Nie czułam w nim tego chemicznego słodkiego posmaku, który towarzyszył wersji wiśniowej (KLIK), dzięki czemu stosowanie go było niczym niezmąconą przyjemnością. Aktualnie wróciłam do mojego nr 1, czyli balsamu Nuxe (KLIK), ale czekoladowy mus z pewnością zagości u mnie jeszcze nie raz.

Bibułki matujace Inglot - absolutny must have dla cer tłustych i mieszanych. Wspaniale zbierają z buzi nadmiar sebum, nie uszkadzając makijażu. Nie są pokryte pudrem, co jest ich dodatkowym atutem. Nowe opakowanie już czeka w torebce.

Palmer's Shea Butter Formula balsam do ciała i krem do rąk - z działania kremu do rąk byłam bardzo zadowolona i z pewnością będę jeszcze do niego wracać, natomiast balsam do ciała to było jakieś nieporozumienie. Stosowałam go po wieczornym prysznicu, a rano skóra aż mnie szczypała z suchości. Coś okropnego.

Lactacyd Femina Plus - bardzo lubię i często wracam. Krótki, prosty skład sprzyja delikatności produktu i sprawia, że staje się on kosmetykiem wielozadaniowym, którym możemy umyć się od stóp do głów w dosłownym tych słów znaczeniu. Dzięki wysokiej zawartości kwasu mlekowego doskonale sprawdza się do mycia twarzy i włosów. Warto wykorzystać to podczas wyjazdów, kiedy chcemy ograniczyć ilość zabieranych kosmetyków.

Maseczka Biovax do włosów suchych i zniszczonych - bardzo dobrze sprawdza się u mnie do mycia włosów odżywką. Stosowana jako tradycyjna maska też jest ok, ale trzeba uważać z ilością i czasem trzymania na włosach, bo może obciążać i powodować strączkowanie. 

Z próbek zużyłam w czerwcu tylko dwie - szampon i odżywkę Bumble and bumble z serii zwiększającej objętość włosów. Po jednym użyciu ciężko mi cokolwiek na ich temat powiedzieć. Grunt, że nie było "efektu wow", po którym zapragnęłabym od razu kupić pełnowymiarowe opakowania.

Podsumowując, czerwcowy projekt denko wypadł całkiem pomyślnie, choć niestety zabrakło mi silnej woli i samozaparcia w kwestii obiecanego denkowania pomadek kolorowych. Znów sięgałam po różne produkty, zamiast skupić się na wykańczaniu tych wytypowanych do zużycia. Mam nadzieję, że w lipcu uda mi się to nadrobić.

Pozdrawiam,
Ania
Haul zakupowy czerwiec 2015 cz. II

13:31

Haul zakupowy czerwiec 2015 cz. II

Zgodnie z obietnicą przychodzę dziś do Was z drugą, tym razem niekosmetyczną, częścią czerwcowych zakupów.

Pierwsze cieplejsze noce uświadomiły mi, że warto byłoby zaopatrzeć się w jakąś cienką, przewiewną piżamkę. Wybór padł na dwuczęściową piżamę w kwiatuszki z H&M. Jest naprawdę śliczna, milutka w dotyku i bardzo wygodna. Niestety, początkowo zamówiłam zły rozmiar, a procedura zwrotu dzięki "uprzejmości" firmy DPD okazała się wyjątkowo uciążliwa i wciąż się z nią borykam. Gdyby więc któraś z Was była zainteresowana mogę odsprzedać identyczną piżamkę (nową, z metkami, rozmiar XS) za 59 zł + wysyłka (wiadomość na maila, więcej zdjęć produktu TUTAJ).

przewiewna piżama na latoBędąc z mężem w Croppie znalazłam proste bawełniane szorty z uroczymi kolorowymi troczkami, a że akurat była promocja drugie za pół ceny, więc zdecydowałam się na dwie pary: jasno szare z różowymi sznureczkami i ciemno szare ze sznureczkami w kolorze limonki. Do noszenia po domu, na działkę, czy rower będą idealne.

krótkie spodenki cropp
Na wyprzedaży w Camaieu upolowałam błękitną sukienkę z bawełnianej satyny. Uwielbiam sukienki i najchętniej nosiłabym je bez przerwy, szczególnie latem. Są przewiewne, wygodne i nie muszę się zastanawiać, czy góra pasuje mi do dołu. Tą bardzo lubię w zestawieniu z odcieniami beżu/czerni i złota.

miętowa sukienka
W ostatnich dniach czerwca bardzo fajną promocję przygotował Esotiq, gdzie robiąc zakupy za min. 400 zł dostawaliśmy 50% rabatu (czyli przy kasie płaciliśmy 200 zł). Skorzystałam z tej oferty na spółkę z mamą - ona wybrała dla siebie kostium kąpielowy i majteczki, ja majteczki i szlafrok.

szlafrok esotiq


I to już wszystkie zakupy poczynione przeze mnie w czerwcu. Nad lipcowymi już pracuję, więc za kilka tygodni spodziewajcie się kolejnej dawki nowości ;)

Pozdrawiam,
Ania
Copyright © 2017 Po tej stronie lustra