Z poniedziałku przychodzę do Was z nieco opóźnionym październikowym projektem denko. Uprzedzam, będzie długo, bo trochę tego nazbierałam, więc przygotujcie sobie ciepłą herbatkę i zapraszam :)
John Masters Organics różany żel do mycia twarzy (KLIK) - mój absolutny ulubieniec. Ma genialny skład, jest niezwykle delikatny dla skóry, nie wysusza. Pozostawia skórę czystą, miękką i gładką, a stosowany regularnie pomaga poprawić jej wygląd. To była moja druga buteleczka i z pewnością nie ostatnia.
Phenome oczyszczająca maska do włosów (KLIK) - może nie jest to kosmetyk typu must have, ale przyjemny gadżet na pewno. Świetnie oczyszcza włosy i skórę głowy (po użyciu dosłownie mam wrażenie, że czuję jak mój skalp oddycha), przedłuża świeżość fryzury. W cenie regularnej raczej się nie skuszę, zwłaszcza, że w moim przypadku maska starcza na dosłownie kilka użyć, ale przy okazji jakiejś większej promocji na pewno.
Organique glinka ghassoul (KLIK) - najmniej lubiana przeze mnie z organique'owych glinek, przede wszystkim dlatego, że nie zauważyłam żadnego wpływu na przyspieszenie gojenia, czy ograniczenie tworzenia się zmian trądzikowych. Nie planuję powrotu, a jej miejsce już zajęła moja ulubiona glinka biała (KLIK).
Pat & Rub kawowy peeling do ust (KLIK) - działał bez zarzutu, ale przeszkadzało mi to, że zostawiał na skórze brązową maź. Zapach też nie do końca przypadł mi do gustu. Więcej po tą wersję już nie sięgnę. Teraz na jej miejsce wskoczyła słynna pomadka peelingująca Sylveco.
The Body Shop truskawkowy żel pod prysznic - jeśli czytacie mnie regularnie to wiecie, że od żeli TBS jestem wręcz uzależniona i wracam do nich przy każdej możliwej okazji. Aktualnie zużywam miniaturkę z serii Smoky Poppy i już myślę o kolejnym zamówieniu. Jeśli też lubicie żele TBS, albo jeszcze ich nie znacie i chcielibyście wypróbować, pamiętajcie o jesiennym rozdaniu, w którym do wygrania jest jeden z nich.
The Body Shop kakaowe masło do ciała - gęsta konsystencja, przyjemny zapach, wygodne opakowanie i długotrwałe nawilżenie to główne cechy, za które cenię masła TBS, wszystkie po kolei. Wersja kakaowa nie była tu wyjątkiem i bardzo się polubiliśmy.
The Body Shop Smoky Poppy masło do ciała - miniaturka wygrana u Black Liner. Pojechała ze mną do Warszawy na konferencję Meet Beuty, a potem pełniła funkcję kremu do rąk domowego użytku. Nie do końca odpowiada mi mydlany zapach tej serii, ale działanie jak zawsze bez zarzutu.
Alterra szampon nawilżający z granatem i aloesem (KLIK) - bardzo przyjemny, niedrogi szampon. Do mycia głowy nie mogę stosować go zbyt czesto, bo przy dłuższym stosowaniu podrażnia mnie zawarty w nim alkohol etylowy, ale raz na jakiś czas daje radę. Świetnie sprawdza się też do mycia pędzli i to głównie w tym celu go stosuję.
Farmona Jantar wcierka do skóry głowy - kiedyś używałam jej bardzo regularnie, zużywałam opakowanie za opakowaniem i naprawdę widziałam efekty. To opakowanie zużywałam na raty przez kilka miesięcy, z czego prawie połowę zużyłam w październiku. Tyle wystarczyło, by znacznie ograniczyć wypadanie włosów, z którym borykałam się ostatnio. Zdecydowanie będę wracać.
Biovax Naturalne Oleje intensywnie regenerująca maska do włosów (KLIK) - jedna z moich ulubionych maseczek tej firmy. Dobrze nawilża włosy, sprawia, że są miękkie i lśniące. Zużyłam już kilka opakowań i z pewnością będę sięgać po kolejne.
Pat & Rub balsam wyszczuplający - w sumie nie wiem, czemu go kupiłam, bo generalnie nie używam tego typu produktów i tak wierzę w ich działanie. Chyba ogarnęła mnie jakaś chwilowa panika przed sezonem bikini ;) W każdym razie balsamu używałam jak mi się przypomni, więc nawet nie jestem w stanie Wam powiedzieć, czy cokolwiek ze skórą robi. Ale całkiem fajnie nawilżał, więc spoko.
Skinsept pur - płyn do odkażania skóry przed iniekcjami i zabiegami, ja stosowałam go do dezynfekcji pędzli, szminek i produktów w kamieniu. Zabija wszelkie możliwe paskudztwo. Jutro idę do apteki po nowe opakowanie :)
Bioderma Sensibio H2O - najlepszy micel i już. Zmywa wszystko, łącznie z wodoodpornym eyelinerem, a przy tym jest naprawdę delikatny dla skóry. Kolejne opakowanie w użyciu.
Paula's Choice Skin Perfecting 2% BHA liquid exfoliant (KLIK) - płyn z kwasem salicylowym, do codziennego mikrozłuszczania. Ładnie oczyszcza skórę, przyspiesza gojenie zmian trądzikowych i ogranicza powstawanie nowych, pomaga pozbyć się zaskórników. Zużyłam dwa opakowania i chętnie będę wracać. Aktualnie testuję tańszy odpowiednik z Mazideł, ale jak na razie szału nie ma...
Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ - mój ulubiony filtr do twarzy, ktory towarzyszy mi już od lat. Nie tylko zapewnia mojej jasnej, wrażliwej na słońce skórze należytą ochronę, ale też nie zapycha, nie przyspiesza przetłuszczania i nie nasila zmian trądzikowych.
Bioderma Cicabio Lotion (KLIK) - nie zużyłam go do końca i muszę wyrzucić, bo minął mu termin ważności. Płyn przeznaczony jest do sączących się zmian skórnych, osusza je i wspomaga gojenie. Był fajny, ale niemal identycznie działa puder w płynie do kupienia za kilka złotych w każdej aptece, więc raczej już nie wrócę.
Pat & Rub regenerujace serum do ust i okolic (KLIK) - jego też nie wymęczyłam do końca przed upływem daty ważności. Nie lubiłam stosować go na usta, bo nie odpowiadał mi jego posmak, a na okolicach ust się u mnie nie sprawdzał. Więcej nie kupię.
Resibo krem pod oczy (KLIK) - cudowny krem o lekkiej konsystencji, pięknym zapachu i świetnym działaniu. Doskonale nawilża i wygładza skórę, redukuje cienie pod oczami. Stosowany codziennie rano i wieczorem na całą okolicę oczu starczył mi na trzy miesiące. Z przyjemnością będę do niego wracać.
L'Oreal Volume Million Lashes Feline - nowa maskara, którą jakiś czas temu otrzymałam od marki w prezencie. Efekt na rzęsach dawała super: podkręcała, wydłużała, pogrubiała. Nie było mowy o sklejaniu, czy owadzich nóżkach. Trwała na swoim miejscu aż do demakijażu, bez kruszenia, rozmazywania, czy efektu pandy. Jedyne co mi w niej przeszkadzało, to na początku kruszyła się podczas zmywania, przez co drobne kawałki tuszu zawsze lądowały w moim oku powodując dyskomfort. Jednak po jakichś 2-3 tygodniach od otwarcia ten problem zniknął, więc się nie czepiam. Polecam i sama też z pewnością jeszcze po nią sięgnę.
Bath & Body Works antybakteryjny żel do rąk - małe, poręczne i estetyczne opakowania, piękne zapachy i fajne działanie to niewątpliwie atuty żeli BBW. Ja je absolutnie uwielbiam i staram się zawsze mieć pod ręką. Jeden z takich żeli możecie wygrać w trwającym rozdaniu.
Revlon masełko do ust w odcieniu Sweet Tarte - to był kompletnie nie trafiony zakup. Cały czas chodził mi po głowie zupełnie inny odcień, ale coś mnie podkusiło i w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Seet Tarte na zdjęciach w internecie wydawał się być całkiem przyjazny, na żywo jednak był dla mnie zbyt "agresywny". Po kilku nieudanych podejściach, spędził swój żywot w czeluściach szuflady, aż w końcu podczas ostatnich porządków odkryłam, że zaczął zmieniać zapach i czas się rozstać.
Inglot róż do policzków w odcieniu 72 (KLIK) - to było moje drugie opakowanie tego różu, jak widać z całkiem sporym zużyciem. Bardzo go lubiłam, ale że moja kolekcja róży nieco się rozrosła na przestrzeni ostatnich dwóch lat, nie zdołałam zużyć do końca. Jeśli szukacie delikatnego różu o chłodnym odcieniu, to warto mu się przyjrzeć.
EOS balsam do ust - słynnych jajeczek zużyłam już całą wytłaczankę, ale wersję miętową miałam po raz pierwszy. Wygrałam ją jakoś koło Wielkanocy na fanpage'u sklepu ezebra.pl i muszę przyznać, że wbrew moim obawom przypadła mi do gustu, zajmując drugie miejsce tuż za truskawkowym sorbetem.
Na koniec jeszcze kilka próbek i miniaturek:
Pat & Rub szampon do włosów ciemnych - szampon, jak szampon, zły nie był, ale szału nie robił. Żadnego wpływu na kolor włosów nie zauważyłam po tych kilku użyciach. Zakupu nie planuję, jeśli już, to bardziej kusi mnie odżywka.
Pat & Rub hipoalergiczny olejek do kąpieli - ilość niestety była zbyt mała by w pełni przetestować jego właściwości. Po dodaniu do wody praktycznie zginął w wannie, tworząc niemal roztwór homeopatyczny. Ale być może kiedyś się skuszę na pełny wymiar, bo lubię zapach tej serii.
Dr G Gowoonsesang Sensitive+ krem BB - o ile wersję Super Light Brightening Balm kocham i wielbię, o tyle wersja Sensitive była wielkim rozczarowaniem. Do zakupu miniaturki skusił mnie kolor - idealnie jasny, bez charakterystycznych dla wielu kremów BB sinych tonów. Niestety, poza kolorem w kremie nie pasowało mi nic. Rzadka konsystencja i słabe krycie to coś, co jeszcze można wybaczyć. Najgorsze było to, że krem jakby w ogóle nie stapiał się z cerą i już bezpośrednio po nałożeniu (Beauty Blenderem, palcami, wszystko jedno) wyglądał jakby był zważony. Zakupu oczywiście nie będzie.
Armani Si - próbka otrzymana podczas jakichś zakupów w Sephorze. Zapach nie przypadł mi do gustu, a przynajmniej nie na tyle by wzbudzić chęć zakupu buteleczki.
Nuxe Hiule Prodigieuse - o wersji z drobinkami pisałam już Wam TUTAJ, miniaturkę bez drobinek zużyłam do olejowania i zabezpieczania końcówek włosów. W obu tych przypadkach spisała się super. Być może skuszę się kiedyś na pełne opakowanie.
Jeśli dotrwaliście do końca, to należą Wam się gratulacje :) Dajcie znać, jak tam Wasze październikowe zużycia.
Pozdrawiam,
Ania
same cudności. wielu jestem ciekawa, ja kończę właśnie olejek Nuxe :-) muszę w końcu kupić coś z Resibo
OdpowiedzUsuńJa wersji z drobinkami chyba długo jeszcze nie wykończę :)
UsuńMuszę w końcu ogarnąć ten krem Resibo! :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, jest cudowny pod każdym względem :)
Usuńo kurcze już skończyłaś krem z resibo, a ja nadal męczę się z moim organique i nic chce się skończyć a mam go już pół roku :) używam teraz tuszu z loreala tyle, że wersje fioletową i jestem zachwycona a tak nigdy nie lubiłam maskar tej firmy :D a i przez Ciebie kupiłam tamto serum jutro ma być u mnie :D
OdpowiedzUsuńAle Organique ma 30 ml pojemności, a Resibo tylko 15 ml :) Co do tuszy L'Oreal miałam takie samo zdanie i też fioletowa wersja sprawiła, że spojrzałam na nie zupełnie inaczej :) Co do serum, mam nadzieję, że będziesz z niego zadowolona :)
UsuńSzkoda, że zapach tego masełka nie przypadł Ci za bardzo do gustu :) dobrze, że chociaż działanie było bez zarzutu ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie ta seria pachnie takim zwykłym, drogeryjnym mydłem :) Ale cieszę się, że dzięki Tobie miałam okazję wypróbować, bo sama rzadko bywam w Warszawie i większość zakupów robię "po omacku", a tak już wiem, czego się po tej serii spodziewać :)
UsuńL'Oreal Volume Million Lashes Feline własnie mam zamiar wypróbować :) mam nadzieję, że to będzie udane spotkanie
OdpowiedzUsuńMyślę, że powinno :) Będę wyglądała Twojej opinii :)
UsuńNieźle Ci poszło :D widzę tu kilka znajomych opakowań :D
OdpowiedzUsuńSpore denko. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Kosmetyki Resibo sa na mojej liście :)
OdpowiedzUsuńKrem pod oczy z czystym sumieniem polecam :) Sama mam jeszcze ochotę na tonik :)
UsuńMoim pierwszy eosem też byl ten miętowy :) Zaciekawiłaś mnie tym kremem z Resibo. Na razie mam Organique dyniowy (na który skusiła się właśnie po Twojej recenzji ;) )
OdpowiedzUsuńNo i jak się u Ciebie sprawdza?
Usuńkoniecznie muszę wrócić do wcierania! :-) tym Jantarem mnie przekonałaś
OdpowiedzUsuńNo dobry jest, co tu dużo mówić :)
UsuńBalsam eos lubię bardzo ;)
OdpowiedzUsuńMoże nie są jakieś wybitne w działaniu, ale przyjemnie się ich używa :)
UsuńTeż nie do końca odpowiada mi zapach Smoky Poppy TBS, ale masz rację, działanie bez zarzutu.
OdpowiedzUsuńMoże nie jest zły, ale dla mnie to taki zapach zwykłego mydła w kostce typu jakaś Luksja, Dove, czy coś w tym guście.
UsuńMuszę w końcu wypróbować jakieś masło z TBS, bo moja skóra aż woła o mocniejsze nawilżanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dodaję do obserwowanych :*
Dziękuję :) Masła TBS osobiście uwielbiam <3 Nic innego nie nawilża mojej skóry tak dobrze i na tak długo :)
UsuńCałkiem fajne denko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMaski Biovaxu uwielbiam, ale ta, którą skończyłaś jest moja ulubioną:))
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, bo jest naprawdę fajna :)
UsuńFantastyczne denko, Aniu, gratuluję! Bioderma jest oczywiście najlepszym micelem pod słońcem :-) Peeling kawowy do ust z P&R rzeczywiście brzydko śmierdział i z pewnością do niego nie wrócę. Bardzo kusi mnie za to wersja pomarańczowa. Balsam na cellulit z P&R też kiedyś miałam, ale tutaj zapach także bardzo mi przeszkadzał ;-)
OdpowiedzUsuńNiedawno odkryłam, że w mojej okolicy można kupić kosmetyki JMO, więc będę pamiętała o tym żelu do mycia twarzy :-)
Koniecznie, bo jest fenomenalny :) Teraz testuję żele Sylveco, też są fajne, ale król jest tylko jeden ;)
UsuńRzeczywiście Ci się "nazużywało" :) Zgadzam się w pełni co do Biovax Naturalne Oleje a także co do maskary L'oreal, aczkolwiek ja mam czerwoną :)
OdpowiedzUsuńCzerwoną mam w zapasie, czeka na swoją kolej, a teraz wzięłam się za wersję podstawową, złotą :)
UsuńOoo, bede w takim razie uwazac, zeby nigdy nie kupic tego kremu dr G, o ktorym piszesz... Za to dalej mam na liscie do kupienia Super Light Brightening Balm :)
OdpowiedzUsuńSensitive lepiej omijać szerokim łukiem :) Za to SLBB polecam bardzo, jest cudowny <3
UsuńOkazałe denko :) Też planuję wypróbować kosmetyki Resibo :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wart :) Sama po tak udanej przygodzie z kremem pod oczy nabrałam ochoty na więcej :)
UsuńJej, jakie piękne zdjęcia. Na jakim tle je robisz, możesz zdradzić;)?
OdpowiedzUsuńDziekuję :) Za tło służy mi zwykły, gładki, biały, bawełniany obrus :)
UsuńJMO mnie kusi, Biodermę już pokochałam, Paula's Choice chętnie bym wypróbowała, a zieloną maskare właśnie testuje :)
OdpowiedzUsuńNo i jak u Ciebie sprawdza się Feline?
UsuńSzkoda, że u Ciebie się nie sprawdził krem BB Dr G. Ja jestem zachwycona tym produktem, ale mam wersję Brightening Balm, a wcześniej hydra intensive i pore +
OdpowiedzUsuńWersja Brightening Balm to mój KWC :) Sensitive za to nie sprawdziła się zupełnie.
UsuńBardzo fajne kosmetyki masełka kuszące - kawa bardzo i maski do włosów też :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Jantar jest moim decydowanym ulubieńcem :) Z Biovaxów bardzo lubię wersję do włosów suchych i zniszczonych. Aktualnie wypuścili najnowszą linię- z bambusem i olejem awokado. Po pierwszym użyciu jestem na nie, no ale zobaczymy, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńZa to tuszu Feline nie cierpię! Załuję każdej wydanej na niego złotówki :P
Na tą nową maskę Biovax mam ochotę :) Wersję do włosów suchych i zniszczonych miałam, była ok jeśli chodzi o nawilżenie, ale włosy nie wyglądały po niej dobrze :/
UsuńGratulacje za zużycie Skinsepta - mnie się on wydaje bez dna ;) Mam aktualnie glinkę Ghassoul Organique i nie mogę jej wykończyć, na początku miałam wrażenie, że faktycznie wspomaga porządne oczyszczanie skóry, ale później jakoś przestałam widzieć różnicę. Zaciekawiło mnie dobre słowo o białej, muszę o niej poczytać.
OdpowiedzUsuńSwojego Skinsepta zużywałam ponad rok :) Starczyłby mi na dłużej, ale jak kupiliśmy psa i na początku załatwiał się w domu, to zużywałam go też do odkażania podłóg :D
UsuńNic z przedstawionych kosmetyków nie miałam.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie pokazałaś zużyte kosmetyki, nie wyglądają na puste :)
U mnie z denko to jak zwykle szampony, peelingi, sól do kąpieli, płyny do kąpieli - ale nie ma za bardzo o czym pisać..
Przyznam szczerze, że ja nie lubię pisać denek. Ale wiem, że dużo osób lubi je czytać, więc czegóż się nie robi dla czytelników ;)
UsuńMiałam szampon z alterry, dobrze się u mnie sprawdzał :)
OdpowiedzUsuńWcierce Jantar muszę dać drugą szansę ;)
Ale czas szybko leci, już październikowe denko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Lubię Twoje śmieci, są takie ...ładne :)
OdpowiedzUsuńMuszę się chyba zaopatrzyć w produkt taki jak Skinsept pur - jakoś nie mam przekonania, czy mycie szamponem pędzli jest wystarczające do utrzymania prawidłowej higieny.
Polecam, myślę, że warto mieć coś takiego na stanie. Ja niestety często mam problemy z trądzikiem, więc jakoś tak pewniej się czuję jak od czasu do czasu potraktuję pędzle i róże czymś mocniejszym, a to to nawet wirusa HIV zabija, więc z moimi trądzikowymi bakteriami na pewno też sobie poradzi :D
UsuńSpore denko :-) Kusisz mnie tym olejem JMO... ;-)
OdpowiedzUsuńZnam ten szampon z Alterry i byłam z niego zadowolona ;)
OdpowiedzUsuńNo proszę ile zużyć, ja nie miałam nic z Twego denka:)
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio zużywanie idzie wolno, ale systematycznie redukuję kosmetyki. Zapasy mam tylko w żelach pod prysznic, więc nie czuję się tym przytłoczona :) Z Twoich denek niewiele produktów znam - z tej serii z granatem Alterra regularnie wracam do odżywki, ale szampon był dla moich włosów niestety za ciężki. Makowa seria kosmetyków The Body Shop i mnie do siebie zapachem nie przekonała, zdecydowanie bardziej lubię orzechowe masła i ewentualnie te owocowe :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, A
U mnie odwrotnie - najpier owocowe, potem orzechowe :) Chociaż moje pierwsze masełko TBS było o zapachu orzecha brazylijskiego i do dziś mam ogromny sentyment do tego zapachu <3
UsuńU mnie Feline ciągle schodzi takimi skrawkami i ciężej mi ją zmyć niż inne, ale poza tym same plusy:) Na kakaowe TBS miałabym chęć:)
OdpowiedzUsuńZ tego co czytałam dużo dziewczyn traktuje ją dwufazą :)
UsuńAle dużo cudowności:) z całości znam jedynie płyn Biodermy :)
OdpowiedzUsuńPiękne denko :) Widzę dużo kosmetyków, na które mam ochotę, m.in. maska oczyszczająca z Phenome (ale raczej poczekam na promocję) i żel z John Masters Organics. Jeśli chodzi o TBS, to też kiedyś miałam fazę na ich masła, obecnie wolę nieco lżejszą konsystencję i przerzuciłam się na masła Pat & Rub i Organique. Micel z Biodermy to u mnie też must have, a jajeczko EOS mam teraz w użyciu i też nie spodziewałam się, że je polubię, a tu okazuje się być całkiem fajne, choć tylko na dzień do torebki, bo na noc nie obejdzie się bez miodku z Nuxe.
OdpowiedzUsuńU mnie na noc też Nuxe :) Masełka z P&R dla mnie mają zbyt słabe działanie, ale też przyznaję, że moja skóra na ciele, zwłaszcza nogach, jest naprawdę ekstremalnie sucha. Masła Organique dają sobie z nią radę, aktualnie mam właśnie ich masełko Anti-Age w użyciu :)
UsuńBalsam P&R Naturaktiv kończę właśnie i u mnie sprawdził się świetnie :) Jakiego kremu pod oko aktualnie używasz Aniu?
OdpowiedzUsuńZ Sylveco :) Z tego co mogłam kupić stacjonarnie wydał mi się najlepszą opcją i póki co jestem zadowolona :)
Usuńnic z twojego denka nie miałam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie po tym, jak zobaczyłam u Ciebie pustą buteleczkę Jantaru zaczęłam się bić w piersi, że obiecałam sobie kurację na porost "baby hair" i skończyło się na jednej wcierce jednego dnia. Mea culpa, od dziś wracam do akcji wzrostu włosów!
OdpowiedzUsuń