Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - pielęgnacja

23:27

Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - pielęgnacja


Każda z nas w ciągu roku używa wielu kosmetyków. Niektórych po jakimś czasie często nawet nie pamiętamy. Ale są też takie, które nas absolutnie zachwyciły, spełniły wszystkie nasze oczekiwania i potrzeby. Prawdziwe perełki, które znalazły stałe miejsce w naszej kosmetyczce i codziennej rutynie, lub do których z przyjemnością będziemy jeszcze wracać. Te najlepsze kosmetyki poznane w danym roku to właśnie są Kosmetyczne Odkrycia Roku. W poprzednim wpisie pokazywałam Wam swoje KOR w dziedzinie kolorówki (KLIK), dziś zapraszam Was na odkrycia w dziedzinie pielęgnacji. Gotowi?

Maska do włosów Insight Anti-Frizz znalazła się już w ulubieńcach listopada, wciąż jednak nie doczekała się osobnej recenzji. Koniecznie muszę to nadrobić, bo to jeden z tych produktów, które naprawdę warto poznać. Maska ma całkiem fajny skład, w którym znajdziemy m.in. olej z bawełny, olej z konopii, ekstrakt z siemienia lnianego i masło kakaowe. Głęboko nawilża włosy, dzięki czemu przestają się puszyć, są miękkie i lśniące. Dla mnie to prawdziwy hit na miarę maski Organique Anti-Age. Jeśli macie problem z puszeniem się włosów, koniecznie ją wypróbujcie.

Tonik z kwasem salicylowym Paula's Choice Skin Perfecting 2% BHA Liqiud Exfoliant (KLIK) to idealna propozycja dla tych, którzy zmagają się z trądzikiem, zaskórnikami i przebarwieniami. Stosowany regularnie skutecznie zwalcza zaskórniki, oczyszcza i zwęża pory, ogranicza pojawianie się wyprysków, przyspiesza gojenie już istniejących i pomaga pozbyć się brzydkich przebarwień pozapalnych. Cudo! 

Oczyszczająca maska do włosów Phenome (KLIK) nie jest produktem typu must have, ale zdecydowanie warto ją mieć na podorędziu. Wspaniale oczyszcza skórę głowy z wszelkich zanieczyszczeń, nadmiaru sebum, czy martwego naskórka. Po jej użyciu włosy są dłużej świeże i ładnie odbite u nasady, a skóra głowy przyjemnie odświeżona i ukojona. Niemal czuć jak oddycha.

Serum nawilżające z zieloną herbatą i różą John Masters Organics (KLIK) całkowicie zastępuje mi krem. Ma przyjemną, lekką konsystencję, szybko się wchłania, nie obciąża mojej skłonnej do przetłuszczania cery, za to zapewnia jej odpowiednią dawkę nawilżenia. Przyjemnie pachnie i ma bogaty, naturalny skład. Dla mnie ideał i absolutny ulubieniec, jeśli chodzi o nawilżanie twarzy. Nie szukam już nic innego.

Krem pod oczy Resibo (KLIK) to bez dwóch zdań najlepszy krem pod oczy jaki dotąd miałam. Dziewczęce, miłe dla oka, a do tego wygodne i higieniczne opakowanie oraz przepiękny kwiatowy zapach są fantastycznym dodatkiem do fenomenalnego działania. Krem jest lekki, nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu, a jednocześnie jest na tyle treściwy, że doskonale ją nawilża i sprawia, że staje się miękka i gładka. W widoczny sposób redukuje cienie pod oczami, a efekty jego działania utrzymują się jeszcze kilka tygodni po zaprzestaniu stosowania. 

Tak prezentują się moje Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 w dziedzinie pielęgnacji. Nie ma ich wiele, ale pamiętajcie, że są to tylko najlepsi z najlepszych. Poza tym w gronie ulubieńców wciąż znajdują się kosmetyki odkryte w ubiegłych latach, o których możecie poczytać TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. A Wy odkryliście w tym roku jakieś pielęgnacyjne perełki? Jeśli tak, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzu, bo już najwyższy czas tworzyć listę produktów do testowania w roku 2016.

Pozdrawiam,
Ania


Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - kolorówka

20:09

Kosmetyczne Odkrycia Roku 2015 - kolorówka


Witajcie Kochani :) Niezmiernie miło mi powitać Was po świętach :* Mam nadzieję, że wypoczęliście, naładowaliście akumulatorki i jesteście gotowi stawić czoło nowym wyzwaniom. Przed nami koniec roku, czas podsumowań i planów na przyszłość. Tradycyjnie już, chciałabym zaprosić Was na prezentację Kosmetycznych Odkryć Roku, czyli kosmetyków, które poznałam w danym roku, a które zachwyciły mnie na tyle, by zasłużyć na to miano. Dziś część pierwsza - kolorówka.
kosmetyczne odkrycia roku 2015

Błyszczyk Clarins Eclat Minute pokazywałam Wam niedawno (KLIK). Jest to w zasadzie bardziej balsam do ust niż błyszczyk i chyba dlatego tak go polubiłam. Ma urocze opakowanie, apetyczny słodki zapach, delikatny różowy kolor i naprawdę nawilża.

Tusz do rzęs L'Oreal Volume Million Lashes So Couture (KLIK) to zdecydowanie najlepsza maskara z jaką miałam w tym roku do czynienia. Pięknie wydłuża i pogrubia rzęsy, nie skleja ich, nie kruszy się, nie tworzy efektu pandy ani owadzich nóżek.

Pigment MAC Vanilla jeszcze nie doczekał się osobnej recenzji, ale po Nowym Roku z pewnością to nadrobię. Długo koło niego chodziłam, aż wreszcie w październiku, korzystając z krótkiego pobytu w Warszawie na konferencji Meet Beauty, skusiłam się na zakup miniaturki. Pigment ma piękny, mocno połyskujący odcień i idealnie sprawdza się nie tylko w makijażu oczu, ale też jako rozświetlacz do twarzy i ciała.  

Puder rozświetlający w kulkach Guerlain Meteorites (KLIK) to prawdziwa perełka w mojej kosmetycznej kolekcji. Wiem, że nie wszyscy dostrzegają jego magię, ale u mnie ona działa. Meteorytkami jestem oczarowana, uwielbiam to jak pięknie wyglądają, jak pachną i jak prezentują się na twarzy. Długo o nich marzyłam i cieszę się, że się nie rozczarowałam.

Szminka Chanel Rouge Coco 39 Paradis (KLIK) to moja pierwsza szminka tej marki i z pewnością nie ostatnia. Piękne, klasyczne i eleganckie opakowanie, subtelny różany zapach, cudowny kolor i przyjazna dla ust formuła, sprawiły, że szybko ją pokochałam, a cała reszta mojej szminkowej kolekcji na długo poszła w odstawkę. 

Korektor Helena Rubinstein Magic Concealer to prawdziwa kosmetyczna legenda. Wisiał na mojej chciejliście od dobrych dwóch, czy trzech lat, aż w końcu w tym roku los nas połączył. Stosuję go jedynie pod oczy i w tej roli sprawdza się wyśmienicie. Ładnie kryje cienie i zaczerwienienia, rozświetla, nie wchodzi w załamania. Trzyma się cały dzień, stanowi dobrą bazę pod cienie. Z pewnością w krótce doczeka się osobnej recenzji.

I to już wszystkie kosmetyki kolorowe, które załużyły sobie na miano moich Kosmetycznych Odkryć Roku 2015. Nie ma ich wiele, ale są to prawdziwe perełki i każdy z nich z czystym sumieniem mogę Wam polecić. Dajcie znać, jakie kosmetyki kolorowe Was zachwyciły w mijającym roku, a ja już dziś zapraszam Was na kolejny wpis, w którym pokażę Wam swoje odkrycia w dziedzinie pielęgnacji.

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Yankee Candle Christmas Eve i życzenia

10:20

Blogmas: Yankee Candle Christmas Eve i życzenia


Dziś Wigilia. Ostatnie przygotowania do świąt. Za kilka godzin zasiądziemy do uroczystej kolacji. A gdyby tak dodatkowo umilić ją jeszcze jakimś pięknym zapachem? W ofercie Yankee Candle znajdziemy całe mnóstwo świątecznych aromatów, m.in. również ten dedykowany specjalnie na Wigilię - Christmas Eve.

YANKEE CANDLE CHRISTMAS EVE

świąteczne zapachy yankee candle
Blogmas: pierniczki świąteczne last minute

14:21

Blogmas: pierniczki świąteczne last minute


Do świąt zostało jeszcze tylko kilka dni, a Ty wciąż nie masz świątecznych pierniczków? Nie martw się, jeszcze nic straconego! Dziś mam dla Was prosty przepis na pierniczki świąteczne last minute. Miękkie i gotowe do jedzenia od razu po upieczeniu, idealne dla spóźnialskich i zapracowanych.
świąteczne pierniczki
Blogmas: Yankee Candle Winter Glow

20:22

Blogmas: Yankee Candle Winter Glow


Winter Glow to trzeci i ostatni z testowanych przeze mnie zapachów z tegorocznej zimowej kolekcji Yankee Candle - Baby It's Cold Outside and Cosy Inside, na którego recenzję chciałabym Was dziś zaprosić. Jak zapewne pamiętacie, dwa poprzednie zapachy - Berry Trifle i Cosy by the Fire nie przypadły mi do gustu. A jak było w przypadku Winter Glow?

YANKEE CANDLE WINTER GLOW

woski yankee candle

YANKEE CANDLE WINTER GLOW to kolejny wosk, który kupiłam ze względu na jego wygląd. A trzeba przyznać, że wygląda pięknie! Śnieżno biała tarta opatrzona klimatyczną nalepką z płatkami śniegu i świecą palącą się w latarence, od pierwszego wejrzenia skradła moje serce. Kiedy zajrzałam w opis zapachu mina mi nieco zrzedła: "zamarznięte gałęzie drzew i świerkowe igły rozświetlone bursztynowymi promieniami zimowego słońca". Od razu przypomniał mi się zapach Icicles z ubiegłego roku, który miał podobne nuty zapachowe i choć wyglądał pięknie, to pachniał obrzydliwie. Mimo wszystko jednak poczucie estetyki wzięło górę nad zdrowym rozsądkiem i Yankee Candle Winter Glow wylądował w zakupowym koszyku. I wiecie co? Dobrze, że tak się stało, bo jestem nim zachwycona!

Winter Glow Yankee Candle pachnie bardzo subtelnie. Świeżo, ale nie proszkiem do prania jak Snow in Love. Jest bardzo elegancki i perfumeryjny. Mroźny i ciepły jednocześnie. Jak słoneczny zimowy poranek, kiedy na ziemi wszystko pokryte jest śniegiem i skute lodem, a na bezchmurnym niebie króluje słońce. Moc wosku nie jest duża. Jego zapach jest wyczuwalny, ale nie dominuje w pomieszczeniu. Raczej subtelnie je otula, tworząc delikatne tło. Dzięki temu nie jest męczący i podejrzewam, że nawet migrenowcy będą mogli palić go przez dłuższy czas bez uszczerbku na zdrowiu.

Podsumowując, bardzo się cieszę, że Yankee Candle Winter Glow jednak trafił do mojej kolekcji. Ze wszystkich trzech zamówionych przeze mnie zapachów, po nim spodziewałam się najmniej, a tym czasem okazał się czarnym koniem tegorocznej zimowej kolekcji. Bardzo miło mnie zaskoczył i uratował kolekcję Baby It's Cold Outside and Cosy Inside w moich oczach. Po raz kolejny sprawdziło się też porzekadło do trzech razy sztuka

Jeśli jeszcze nie znacie tego zapachu Yankee Candle, to gorąco zachęcam Was do jego wypróbowania. A jeśli już go znacie, koniecznie dajcie znać, co o nim sądzicie. Bardzo ciekawa jestem Waszych opinii.

Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.

Pozdrawiam,
Ania



Blogmas: Clarins Eclat Minute i świąteczne pocałunki

20:31

Blogmas: Clarins Eclat Minute i świąteczne pocałunki


Święta to czas, kiedy częściej niż zwykle wymieniamy pocałunki z bliskimi, czy to pod jemiołą, czy składając sobie życzenia i dzieląc się opłatkiem. Dlatego dziś przychodzę do Was z recenzją produktu, który nie tylko zadba o kondycję Waszych ust, ale też sprawi, że będą wyglądały wyjątkowo kusząco. Clarins Instant Light Natural Lip Perfector (znany też jako Clarins Eclat Minute, Clarins Instant Light, czy Clarins Lip Perfector), bo o nim dziś mowa, wygrałam jakiś czas temu w rozdaniu u Patrycji z bloga BeautypediaPatt, a dziś nadszedł czas by podzielić się z Wami moją opinią o tym chyba najpopularniejszym błyszczyku w blogosferze.

Clarins Eclat Minute to błyszczyk z rozświetlającymi pigmentami 3D, które mają za zadanie zapewnić efekt pełnych, gładkich i młodziej wyglądających ust. Delikatna formuła nawilża, odżywia i chroni usta sprawiając, że z każdym dniem stają się widocznie piękniejsze. 

Błyszczyk zamknięty jest w miękkiej, plastikowej tubce ze złotą zakrętką. Aplikator w formie gąbki, jest nie tylko niezwykle wygodny, ale i przyjemny w użyciu (żegnajcie znienawidzone plastikowe dziubki). Błyszczyk ma dosyć gęstą, kremową konsystencję i bardzo apetyczny czekoladowy zapach. Łatwo się rozprowadza i przyjemnie nosi. Produkt nie oblepia ust, a jedynie delikatnie je otula i naprawdę pielęgnuje. Moje usta są bardzo wymagające, łatwo się przesuszają, a po ochronne sztyfty i słoiczki sięgam zwykle kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt razy w ciągu dnia. Clarins Eclat Minute działa jak dobry pielęgnujący balsam do ust, nawilża, odżywia, chroni i przynosi ukojenie. Kiedy mam go przy sobie, nie potrzebuję już żadnych dodatkowych nawilżaczy.

Błyszczyk Clarins występuje w sześciu odcieniach. Mi trafił się odcień 01 Rose Shimmer, czyli piękny, stonowany, jasny róż, który idealnie zgrywa się z moim naturalnym kolorem ust. Po rozprowadzeniu na ustach, kolor staje się zupełnie niewidoczny, pozostaje tylko efekt gładkich i błyszczących warg. Coś w rodzaju my lips, but better. Dzięki temu mogę stosować go zawsze i wszędzie, zarówno solo, jak i na ulubioną pomadkę.

Podsumowując, błyszczyk Clarins to jeden nielicznych produktów tego typu, który naprawdę przypadł mi do gustu. Przyznaję się bez bicia, że mimo wielu przeczytanych bardzo pozytywnych recenzji, sama chyba jeszcze długo nie odważyłabym się na jego zakup w obawie przed rozczarowaniem. Tym bardziej więc, dziękuję Patrycji, że dzięki niej mam okazję poznać ten produkt i przekonać się na własnej skórze o jego cudownych właściwościach :*

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Ślub zimą? Czemu nie!

20:36

Blogmas: Ślub zimą? Czemu nie!


Kiedy młodzi zaręczają się i zaczynają zastanawiać się nad datą ślubu zwykle rozważają jedynie miesiące wiosenno-letnie. Najpopularniejszymi miesiącami są czerwiec, sierpień i wrzesień, ale mniej przesądne pary chętnie wybierają również maj i lipiec. W tym czasie zwykle jest ciepło, pogoda dopisuje, a terminy są oblegane. A gdyby tak zdecydować się na ślub zimą?
 
Jako zimowa panna młoda powiem Wam, że nie ma piękniejszego miesiąca na ślub niż grudzień. Oferuje nam on dwa fantastyczne ślubne terminy: Boże Narodzenie - najbardziej rodzinne święto w roku, pełne ciepła i miłości, oraz Sylwester - kończący jeden rok i rozpoczynający nowy, idealny moment by wraz z Nowym Rokiem wkroczyć na nową drogę życia. Każdy z tych dni jest wyjątkowy i może stać się inspiracją dla bajkowego ślubu.

Blogmas: Yankee Candle Berry Trifle

20:19

Blogmas: Yankee Candle Berry Trifle


Baby It's Fun Outside and Cosy Inside to świąteczna kolekcja Yankee Candle na rok 2015. W jej skład wchodzą cztery zapachy: Berry Trifle, Cosy by the Fire, Winter Glow i Bundle Up, z czego ja zdecydowałam się na zakup trzech pierwszych. Woski zamówiłam jeszcze w październiku (całe zakupy możecie zobaczyć TUTAJ), a dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pierwszym z nich, najmniej zimowym i świątecznym z całej kolekcji.

YANKEE CANDLE BERRY TRIFLE

baby it's fun outside and cosy inside
YANKEE CANDLE BERRY TRIFLE łączy w sobie aromat świeżych owoców jagodowych i kremu waniliowego. Po pierwszym niuchaniu przez folię jego zapach bardzo mi się spodobał i spodziewałam się, że będzie on moim faworytem. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?

Po pierwsze, zapach jest zbyt prosty. Niby przyjemny, słodki, owocowy, ale... trochę bez wyrazu. Brakuje mu tego czegoś, jakiegoś pazura, który wyróżniłby go z tłumu innych dostępnych na rynku podobnych zapachów i uczynił godnym zapamiętania.

Po drugie, przy dłuższym kontakcie, dociera do mnie sztuczność zapachu, niewyczuwalna przy pierwszym niuchnięciu. To trochę tak jak z pięknym deserem, napakowanym chemią i polepszaczami smaku. Na początku, kiedy się do niego dorwiemy wydaje nam się obłędny, po prostu niebo w gębie, i dopiero pod koniec jedzenia, kiedy już nasycimy się słodyczą, dociera do nas jego sztuczność i chemiczny posmak.

Moc zapachu oceniłabym jako bardzo dobrą, dlatego jeśli zdecydowalibyście się go wypróbować uważajcie z ilością wosku w kominku. Yankee Candle Berry Trifle jest bardzo wyraźnie wyczuwalny w czasie palenia i utrzymuje się w pomieszczeniu jeszcze wiele godzin po zgaszeniu świeczki w kominku.

Podsumowując, mi Yankee Candle Berry Trifle nie do końca przypadł do gustu. Z pewnością zużyję go w formie jakichś krótkich kominkowych sesji, ale zdecydowanie nie jest to zapach, do którego będę chciała wracać.

Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.

Pozdrawiam,
Ania
Blogmas: Pomysły na prezent dla niego do 100 zł

19:37

Blogmas: Pomysły na prezent dla niego do 100 zł


Po wczorajszym wpisie z pomysłami na prezent dla niej, dziś czas na pomysły na prezent dla niego

Blogmas: Pomysły na prezent dla niej do 100 zł

19:49

Blogmas: Pomysły na prezent dla niej do 100 zł


Do świąt zostało już niewiele czasu, dlatego też serię blogmasowych wpisów zacznę od pomysłów na prezenty. Tego typu wpisy już od jakiegoś czasu pojawiają się na różnych blogach, często jednak propozycje, które można tam znaleźć sięgają nawet kilkuset złotych. Ja wyszłam z założenia, że jeżeli dysponujemy odpowiednim budżetem znalezienie idealnych prezentów dla naszych bliskich nie jest żadnym wyzwaniem. Problem pojawia się wtedy, gdy chcemy kupić upominek za odpowiednio niższą kwotę, dlatego też w swoim zestawienu ustaliłam limit 100 zł i spróbuję pokazać Wam, że fajny prezent nie musi kosztować fortuny.

Jako blogerka przede wszystkim urodowa, inspiracje prezentowe zacznę od kosmetyków, które podzieliłam na dwie kategorie: kolorówkę i pielęgnację. Oczywiście zestawy kosmetyczne znajdziemy teraz praktycznie w każdym supermarkecie, ale można się też odobinę bardziej wysilić i wybrać coś z oferty marek o nieco mniejszej dostępności. Do kosztu prezentu dojdzie nam co prawda wtedy koszt wysyłki, ale przecież można namówić koleżankę do wspólnego zamówienia, prawda?
prezent dla niej
Jeśli chodzi o kolorówkę, bardzo fajne i niedrogie zestawy możemy znaleźć w Kiko. Na zdjęciu zestaw Twin Stars Nail Lacquer & Lipstick składający się z pomadki i lakieru do paznokci, dostępny w czterech wersjach kolorystycznych, ale znajdziecie też zestawy z balsamem i peelingiem do ust (KLIK), czy pomadką i kredką (KLIK). Dla miłośniczek malowania paznokci możemy wybrać jedną z dostępnych na rynku kostek lakierów Essie, tutaj akurat najnowsza zimowa kolekcja. Jeśli dysponujemy nieco większym budżetem, możemy sięgnąć po jeden ze świątecznych zestawów marki Clinique (KLIK) lub rozejrzeć się wśród oferty dwóch największych perfumerii w Polsce, czyli Sephory i Douglasa. Warto zaznaczyć, że decydując się na zakup kosmetycznego prezentu nie musimy ograniczać się do gotowych świątecznych zestawów. Firma Artdeco na przykład, wypuściła niedawno trzy przepiękne paletki cieni w neutralnych kolorach (KLIK), które z pewnością zachwycą niejedną miłośniczkę makijażu. Jeśli dobrze znamy osobę, dla której wybieramy prezent oraz jej gust zapachowy, możemy pokusić się o zakup perfum, tym bardziej, że w okresie przedświątecznym dużo sklepów organizuje naprawdę korzystne akcje rabatowe. Tu np. woda toaletowa Jimmy Choo 40 ml dostępna w Sephorze za połowę swojej wyjściowej ceny (KLIK).
prezent dla niej
Bardzo dużo marek kosmetycznych oferujących kosmetyki pielęgnacyjne również wprowadziło świąteczne zestawy dostępne w różnych przedziałach cenowych, dlatego warto zaglądać na ich strony internetowe i do sklepów stacjonarnych. Jedne z tańszych zestawów do pielęgnacji twarzy i ciała znajdziemy m.in. w ofercie Biolaven (KLIK) i Sylveco (KLIK).  Nieco droższe, ale też bardziej efektowne oferują m.in. Make Me Bio (KLIK) i Organique (KLIK). W The Body Shop (KLIK) znajdziemy pięknie zapakowane zestawy na każdą kieszeń. Możemy wybierać między produktami z nowej świątecznej kolekcji i tymi dostępnymi w regularnej ofercie. Bajecznie kolorowe prezenty oferuje również L'Occitane (KLIK). Moją uwagę przykuły przede wszystkim zestawy z linii Pierre Herme Paris o zapachu miód-mandarynka i rabarbar-grejpfrut. Dla miłośniczek aromatycznych kąpieli warto wybrać jeden z kolorowych zestawów umilaczy Bomb Cosmetics (KLIK). 
prezent dla niej

W tej kategorii umieściłam głównie różnego rodzaju gadżety urodowe. Najdroższym z wybranych przeze mnie gadżetów jest turban termalny (KLIK), spełnienie marzeń każdej włosomaniaczki. Najtańszym - skarpetki złuszczające (KLIK), pozwalające w łatwy i szybki sposób poprawić wygląd naszych stóp, które zwykle zimą traktujemy po macoszemu. Gąbeczka Beauty Blender (KLIK) to makijażowy klasyk, natomiast Blotterazzi (KLIK) to swoista nowość, mająca zastąpić tradycyjne bibułki matujące. Ciekawym i przystępnym cenowo gadżetem jest też rękawica do demakijażu Glov (KLIK), która usuwa każdy makijaż jedynie przy pomocy wody.
prezent dla niej

Fajnym i dość bezpiecznym prezentem będzie odpowiednio dobrana książka. Ja wybrałam tu jedne z najpopularniejszych pozycji, które z pewnością zainteresują każdą dbającą o siebie kobietę, i które sama z przyjemnością widziałabym na swojej półce, ale wy oczywiście możecie wybrać inne pozycje zgodne z zainteresowaniami osoby odbarowywanej.
prezent dla niej

Ubrania to prezent sam w sobie dość ryzykowny, ale i tu znajdziemy kilka bezpiecznych pozycji. Myślę, że każdą z nas ucieszy ładna piżama (KLIK), ciepłe kapcie (KLIK), słodkie skarpetki (KLIK), czy zabawny świąteczny sweter (KLIK). 
prezent dla niejKlasycznym prezentem dla kobiety, którego i tu nie mogło zabraknąć jest biżuteria. Która z nas jej nie kocha? Największe jubilerskie sieciówki takie jak Yes, Apart, czy W.Kruk oferują nam srebrne bransoletki (KLIK), kolczyki (KLIK) i pierścionki (KLIK) w bardzo przystępnych cenach i różnych wzorach do wyboru. Jeśli zaś szukamy biżuteri modowej, bardziej casualowej, która doda charakteru nawet prostej stylizacji, warto przejrzeć ofertę marki By Dziubeka, gdzie piękne bransoletki kupimy już za kilkanaście złotych (KLIK). 
prezent dla niej

Ostatnią kategorią jest homedecor, czyli wszelkiej maści dodatki dekoracyjne. Raczej unikałabym tu tzw. durnostojów, czyli przedmiotów, które pełnią funkcję czysto dekoracyjną i tylko zbierają kurz. Większość z nas je posiada, wiadomo, ale są to jedne z tych rzeczy, których ilość należy ograniczać, więc warto wybrać je samemu żeby w pełni trafiały w nasz gust i wpisywały się w styl naszego wnętrza. Na prezent lepiej wybrać coś, co nie tylko cieszy oczy, ale jest też funkcjonalne. Najprostszym i najtańszym rozwiązaniem będzie po prostu ładny kubek, z którego przyjmnie będzie się piło rozgrzewającą herbatkę. Możemy wybrać coś bardziej klasycznego i uniwersalnego, jak srebrny kubek ze zdjęcia (KLIK), albo postawić na motyw świąteczny (KLIK). Zmarźlucha na pewno ucieszy termofor w estetycznym i miłym w dotyku kubraczku. W zależności od stylu w jakim osoba, którą chcemy obdarować ma urządzone mieszkanie/pokój możemy wybrać utrzymany w odcieniach szarości termofor w śnieżynki (KLIK) lub wesołego renifera (KLIK). Szczęśliwe posiadaczki toaletki można obdarować gustownym stojakiem na biżuterię (KLIK) w neutralnym kolorze. Tym zaś, które toaletki nie posiadają, podwójnie przyda się elegancka szkatułka na biżuterię (KLIK), w której będą mogły bezpiecznie przechowywać swoje skarby. Ramka na zdjęcie (KLIK) to nieco oklepany klasyk, ale dobrze dobrana i podarowana od razu z wyjątkową fotografią w środku z pewnością wzruszy każdą sentymentalną duszę.

I to już wszystkie inspiracje prezentowe, które dla Was przygotowałam. Mam nadzieję, że ten wpis pomoże komuś z Was znaleźć idealny prezent dla mamy, siostry, przyjaciółki, dziewczyny, czy innej bliskiej Wam kobiety. A może prezenty macie już gotowe? Jeśli tak koniecznie podzielcie się w komentarzach swoimi pomysłami, może komuś jeszcze się przydarzą.

Pozdrawiam,
Ania
Copyright © 2017 Po tej stronie lustra