08:00

Weekend we Wrocławiu - rynek, krasnale i latarnik

Wrocław to jedno z tych miast, które wiele osób urzeka swoim klimatem. Położony malowniczo nad Odrą, zachwyca nie tylko architekturą, ale też bogatą historią i życiem kulturalnym. Wiele lat temu byliśmy w nim przejazdem, a ostatnio mieliśmy okazję odwiedzić Wrocław na weekend. Jeśli też planujecie taki krótki wypad i zastanawiacie się, gdzie przenocować, gdzie zjeść i co zobaczyć, to zapraszam na małą relację z naszego wyjazdu. Mam nadzieję, że znajdziecie w niej coś dla siebie 😉


Noclegi w Art Hotel Wrocław

Noclegi na wyjazd zarezerwowaliśmy w Art Hotelu, zlokalizowanym na Starym Mieście, przy ul. Kiełbaśniczej. Ten niewielki hotel mieści się w zabytkowej kamienicy tuż obok kościoła św. Elżbiety. Zarówno pokoje, jak i części wspólne urządzone są elegancko i przytulnie. Mimo pełnego obłożenia było bardzo kameralnie. 
 
1. Kamienica Art Hotel, 2 i 3 Pokój hotelowy, 4. Widok z okna na ul. Kiełbaśniczą i kościół św. Elżbiety

Śniadania w formie bufetu serwowane w hotelowej restauracji również zrobiły na nas bardzo dobre wrażenie. Było smacznie i różnorodnie, każdy z łatwością mógł znaleźć coś dla siebie. Mnie zachwyciły puszyste, wypiekane na miejscu francuskie rogaliki, a Wojtka naleśniki z serem. Bardzo smakowała nam też kawa i po powrocie zamówiliśmy sobie taką do domu. 
 

Ciekawostka: dopiero na miejscu przypomniałam sobie, że na tej samej ulicy znajduje się herbaciarnia K2, w której 11 lat temu byłam na swoim pierwszym spotkaniu blogerek kosmetycznych 😄 Gdybyście mieli ochotę na podróż w czasie, to relację, z tego spotkania znajdziecie tutaj.


Co zobaczyć we Wrocławiu?

 

Rynek i Stare Miasto 

Zaraz po zameldowaniu ruszyliśmy na spacer po Rynku i Starym Mieście. Brukowane uliczki i kolorowe kamienice z bogato zdobionymi fasadami, zachwycają architekturą. Centralnym punktem jest monumentalny gotycki Ratusz z charakterystycznym zegarem.  

Zaledwie kilka kroków od Rynku znajduje się Plac Solny. Dawniej handlowano tu solą, dziś miejsce to słynie z całodobowych stoisk z kwiatami, które tworzą kolorową mozaikę i pachnący akcent wśród miejskiej architektury. 

Kierując się w stronę ulicy Kiełbaśniczej, trafiliśmy na Pomnik Zwierząt Rzeźnych. To niewielka, ale niezwykle charakterystyczna instalacja przedstawiająca gęś, kozę, koguta, królika i świnię. Pomnik upamiętnia dawną działalność rzeźników i handlarzy mięsem, których stragany niegdyś znajdowały się w tej części miasta.

Z kolei tuż za rogiem, nieopodal Rynku, znajduje się też dawny areszt miejski. To właśnie tu w czasach średniowiecza więziono przestępców oraz… czarownice. 

1. Fragment Ratusza i kamienice, 2. Krasnal Capgeminiusz Programista, 3. Kwiatowe dekoracje przed kawiarnią, 4. Ostrów Tumski

Budynek Uniwersytetu Wrocławskiego 

Ostrów Tumski

Pod wieczór dotarliśmy na Ostrów Tumski, który zachwyca swoją historyczną atmosferą i architekturą. To tutaj znajduje się najstarsza katedra wrocławska – Katedra św. Jana Chrzciciela, która majestatycznie wznosi się nad miastem, a jej gotyckie wieże stanowią jeden z najbardziej rozpoznawalnych punktów na mapie Wrocławia. Pospacerowaliśmy po wyspie i udaliśmy się z powrotem pod katedrę, gdzie czekaliśmy na latarnika.


Latarnik

Latarnik na Ostrowie Tumskim to atrakcja, którą najbardziej chciałam zobaczyć podczas tego wyjazdu. Co wieczór, tuż przed zmrokiem, ubrany w pelerynę i cylinder latarnik ręcznie zapala latarnie gazowe na Ostrowie Tumskim. Tradycja ta sięga XIX wieku i jest jednym z ostatnich takich rytuałów w Polsce. Moment zapalania latarni, nawet oglądany w tłumie innych turystów, sprawia, że Ostrów Tumski staje się miejscem magicznym i zyskuje niepowtarzalny, wręcz filmowy czy baśniowy klimat. 
 

Mostek Pokutnic

Drugiego dnia wybraliśmy się na Mostek Pokutnic – wąskie przejście łączące wieże kościoła św. Marii Magdaleny. To jedno z tych miejsc, które warto zobaczyć nie tylko dla widoku, ale też dla historii i... lokalnych opowieści. Według legendy mostek był miejscem pokuty dla młodych, leniwych dziewcząt, które zamiast zająć się domem, wolały stroić się i flirtować. Duchy takich panien miały tu za karę sprzątać przez wieki – więc jeśli podczas wizyty usłyszycie stukot kroków, a wokół nikogo nie będzie… może trafiliście na jedną z nich 😉

Wejście na wieżę to niezła rozgrzewka, ale sama konstrukcja mostku, zawieszonego wysoko nad ulicą, robi wrażenie. Widok na miasto z tej perspektywy jest naprawdę wyjątkowy – widać m.in. Rynek, dachy kamienic i pobliskie kościoły. Na mostku znajdują się też dwa wrocławskie krasnale – Tekla i Martynka. Warto poświęcić chwilę, żeby się tam zatrzymać i po prostu popatrzeć. No i zrobić pamiątkowe zdjęcie – kto nie chciałby się pochwalić, że odwiedził jedyny w swoim rodzaju „czyściec dla leniwych dziewcząt”? 😄

1. Krasnale Tekla i Martynka, 2 i 3 Widok z mostku, 4. Droga na górę

 

Krasnale

Wrocławskie krasnale to bez wątpienia jeden z najbardziej urokliwych i rozpoznawalnych symboli miasta, który umilał nam spacery. Te małe, brązowe figurki, ukryte w najmniej spodziewanych zakątkach – na parapetach, przy fontannach, na latarniach – stały się integralną częścią miejskiego krajobrazu. Z radością odkrywaliśmy kolejne z nich, każdy z własną historią i charakterem, odzwierciedlającym różne profesje i codzienne czynności.  
 



Wieża widokowa w kościele św. Elżbiety

Zanim opuściliśmy Wrocław i ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, postanowiliśmy jeszcze raz spojrzeć na miasto z góry, tym razem z wieży widokowej kościoła św. Elżbiety. To jeden z najwyższych punktów widokowych w centrum Wrocławia, oferujący zapierające dech w piersiach widoki na miasto i okolice. Wieża ma ponad 91 m wysokości, a żeby dotrzeć na taras widokowy, trzeba pokonać 304 wąskie i kręte kamienne schody.
 
W nagrodę z góry można podziwiać czerwone dachy Starego Miasta od Rynku przez Ostrów Tumski, Odrę, a także nowoczesny Sky Tower. To był idealny moment na pożegnanie z Wrocławiem, zanim ruszyliśmy w dalszą podróż.
 
1. Wieża kościoła św. Elżbiety, widok z dołu. 2. Schody na górę


Wrocław - gdzie zjeść? 

 

Woosabi

Woosabi od początku był dla nas punktem obowiązkowym na kulinarnej mapie Wrocławia i to właśnie tam udaliśmy się na obiadokolację pierwszego dnia po przyjeździe. Ich bułeczki bao zachwyciły mnie podczas pobytu w Gdańsku, więc koniecznie chciałam zabrać na nie Wojtka. Nie zawiedliśmy się, były tak smaczne, jak je zapamiętałam.

1. Widok z antresoli. 2. Hottie - gorącą wodę z miodem, cytryną i imbirem. 3. Bułeczki bao 4. Wnętrze

Pierogarnia Stary Młyn

Drugiego dnia z kolei koleżanka narobiła mi smaku na pierogi. W pierogarni, którą mi polecała nie było już niestety wolnych stolików, ale tuż obok znajdowała się druga - Stary Młyn. Wzięliśmy żurek, miks pierogów z wody i z pieca, z różnym farszem oraz rozgrzewającą herbatę cytrusową. Wszystko było pyszne, ale lepiochy z delikatnym, pieczonym kurczakiem, żółtym serem i pieczarkami rozwaliły system 😋👌


 
Choć sam wyjazd uważam za bardzo udany (potrzebowaliśmy takiej odskoczni), to jednak muszę uczciwie przyznać, że Wrocław jako miasto nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Największą atrakcją był dla mnie latarnik i to chyba jedyny powód, dla którego chciałabym do Wrocławia wrócić (i zobaczyć zapalanie latarni zimą). Być może byliśmy za krótko, za mało zdążyliśmy zobaczyć, a może po prostu klimat tego miasta nie jest dla nas. Nie mniej jednak ta krótka wycieczka pozwoliła nam odpocząć, oderwać głowę od problemów codzienności i fajnie spędzić czas. A przecież o to w tym wszystkim chodzi 😉
 
 
Pozdrawiam
Ania

1 komentarz:

  1. Widziałam wszystkie atrakcje które opisujesz. Stare miasto i kompletnie niepasująca szklana fontanna. Poza tym jest ładnie, wieża widokowa cudna. Mieszkaliśmy w hostelu, w starej kamienicy, widoczek był na mały skrawek parku. Ożyły wspomnienia :)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Skoro trafiłeś na mojego bloga, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Jednocześnie informuję, że komentarze obraźliwe, świadczące o nie przeczytaniu artykułu lub służące wyłącznie autoreklamie będą usuwane.

Copyright © 2017 Po tej stronie lustra