Gdybym miała wskazać swoją ulubioną kategorię kosmetyków kolorowych, bez wahania wskazałabym róże. Moja kolekcja systematycznie powiększa się o nowe egzemplarze, a ja wciąż wynajduję jakieś nowe okazy, które podbijają moje serce i kiedyś absolutnie muszą być moje. Jednym z takich produktów, które zapragnęłam mieć od pierwszego wejrzenia, był róż mineralny Lily Lolo w odcieniu Candy Girl.
Róż zamknięty jest w wygodnym słoiczku wykonanym z matowego białego plastiku. W połączeniu z czarną zakrętką z subtelnym logo firmy tworzą estetyczną i miłą dla oka całość. Sitko, przez które wydobywamy produkt możemy szczelnie zamknąć, co znacznie ułatwia nie tylko transport produktu, ale też podnosi komfort jego stosowania - otwierając słoiczek nie musimy się obawiać, że róż rozsypie nam się wszędzie dookoła, jak to zwykle bywa w przypadku sypkich produktów, nie posiadających takiego zabezpieczenia (serdecznie pozdrawiam mój ulubiony puder bambusowy z BU).
Odcień różu producent opisuje jako: "delikatnie połyskujący, chłodny, jasny róż" i ja się z nim zgadzam. Jak zaraz zobaczycie na swatchach róż błyszczy dość mocno, ale po roztarciu na policzkach ten połysk zdecydowanie słabnie. Nie znika jednak całkowicie i wciąż pozostaje widoczny, więc miłośniczki matów niech nawet nie patrzą w jego stronę. Połyskujące produkty mają to do siebie, że mogą podkreślać niedoskonałości cery, ale ja choć mojej cerze daleko do ideału dobrze się w nich czuję. Mam wrażenie, że wyglądam jakby zdrowiej, radośniej, bardziej dziewczęco. A może po prostu lubię błyszczeć? Tak czy inaczej, róż Candy Girl szybko stał się jednym z moich ulubionych. Całkiem ładnie się trzyma zarówno na podkładzie mineralnym Lily Lolo (KLIK), jak i kremie BB (KLIK). Jeśli tylko delikatnie musnę nim skórę, znika po ok. 6 godzinach. Jeśli nałożę więcej, trzyma się znacznie dłużej, choć w między czasie nieco blednie i traci na intensywności.
Tak wygląda zeswatchowany:
A tak na buzi:
Róże mineralne Lily Lolo są dostępne na stronie firmy Costasy (ok. 43 zł/ 3 g). Wybór odcieni jest na tyle duży, że z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Sama chętnie przygarnęłabym jeszcze jeden, co raz sobie je oglądam i mam już kilka typów, ale ciężko mi się zdecydować:/ Jeśli więc macie/miałyście jakiś inny odcień, który możecie polecić, piszcie, linkujcie. Chętnie poczytam.
Pozdrawiam,
Ania
Mam próbkę tego koloru i lubię nakładać na jakiś kolor matowy by dodać sobie nieco blasku:)
OdpowiedzUsuńO, bardzo fajny patent :) Muszę wypróbować :)
UsuńŚwietny kolor :)
OdpowiedzUsuńNo to jest 'prawdziwy' róż :)
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor i pięknie wygląda na skórze :) Lubię róże chociaż lekko połyskujące, bo tak jak piszesz, buzia wygląda bardziej świeżo i dziewczęco, na taką wypoczętą, promienną ;)
OdpowiedzUsuńPrawda :) Mat choćby najpiękniejszy, nigdy nie da takiego efektu!
UsuńŚlicznie ;))
OdpowiedzUsuńDzięki :*
UsuńNa buzi wygląda ślicznie, choć ja osobiście róże preferuję matowe :) Reszta w połączeniu z rozświetlaczem może wyglądać nie do końca dobrze a rozświetlacze kocham, więc używam ich praktycznie codziennie ;)
OdpowiedzUsuńJa tam śmiało stosuję go z rozświetlaczem, ale rozumiem, że dla niektórych może to już być za dużo :)
UsuńO jaka ładna cera! Róż wyglada bardzo naturalnie, tak dziewczęco:D
OdpowiedzUsuńHeh, dzięki, ale ta ładna cera to zasługa czterech warstw podkładu mineralnego LL i pudru Translucent Silk, który wspaniale odbija światło i właśnie daje takie efekt cery ładniejszej niż jest w rzeczywistości :)
UsuńBardzo mi się podoba. Śliczny kolor. :)
OdpowiedzUsuńBardzo delikatny i subtelny ! Podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńŚliczny kolor i to delikatne oświetlenie :)
OdpowiedzUsuńRóż ma rzeczywiście piękny odcień, a ja nie mam nic przeciwko blasku na policzkach :) Wpadł mi w oko ten róż! :P
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
Usuńładny, taki troszkę barbi róż :)
OdpowiedzUsuńps. masz śliczną buzię! cera nieskazitelna :)
Dziękuję :) Niestety ta nieskazitelna cera to zasługa czterech warstw podkładu mineralnego i pudru rozświetlającego LL:)
UsuńOj kusi, kusi :) Lubię ich róże i myślę, że jak troszkę przyoszczędzę na 100% się na niego skuszę :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo polubiłam ten róż i z chęcią skuszę się na kolejne :)
UsuńMam go i bardzo lubię :) Za kolor, wykończenie i fakt, że jest mineralny, czyli nie pogarsza stanu mojej cery.
OdpowiedzUsuńŚlicznie wygląda na buzi, tak naturalnie i lekko :))
OdpowiedzUsuńCo czytam recenzję jakiegoś ich różu to mi się podoba i chciałabym go mieć wiec ciężko wybrać jeden odcień :)
OdpowiedzUsuńOj, tak :) Wszystkie są piękne i każdy ma swój urok. Sama mam na oku jeszcze kilka odcieni i najchętniej sukcesywnie bym je przygarniała aż będę mieć wszystkie ;P
UsuńŁadny! Zupełnie inny w użyciu niż na swatchu. Myślałam, że będzie się błyszczał niemiłosiernie, a jednak efekt na twarzy jest bardzo subtelny.
OdpowiedzUsuńPrawda? Ja też jak pierwszy raz się nim maźnęłam po ręce, to trochę się przeraziłam, że będę wyglądać jak kula dyskotekowa, ale na szczęście pierwsza aplikacja na twarz rozwiała moje obawy :)
Usuńoj piękny! I do tego zimny, lol... podoba mi się:)
OdpowiedzUsuńA na Twoim policzki widzę delikatną jego mgiełkę;)
pozdrawiam ciepło
:)
przepięknie wygląda ten odcień u Ciebie <3 baardzo mi się spodobał :D
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się :)
UsuńJak zobaczyłam na palcu to się przeraziłam, ale na twarzy reprezentuje się świetnie:)
OdpowiedzUsuńTeż mało zawału nie dostałam za pierwszym razem :) Wiedziałam, że jest połyskujący, ale nie myślałam, że aż tak :)
UsuńPiękny jest!!! Bardzo podoba mi się ta naturalność.
OdpowiedzUsuńCudowny, ale dla mnie troszkę za drogi ;(
OdpowiedzUsuńFakt, cena nie najniższa, ale warto polować na promocje. Polecam śledzić profil Costasy na fb, tam często są informacje o akcjach rabatowych, a nawet konkursy, w których można wygrać kosmetyki Lily Lolo :)
Usuńja mam róże mineralne z Everyday Minerals i Anabelle Minerals. Ze wszystkich jestem bardzo zadowolona. Mam ochotę na jakiś kolejny, ale ciężko mi sie zdecydowac na kolor. Ten Twój mi się bardzo podoba
OdpowiedzUsuńTeraz jak już zaczęłam przygodę z minerałami Lily Lolo, bardzo chętnie poznam asortyment również innych firm. Zaraz sobie obejrzę róże EM i AM. Polecasz jakieś konkretne odcienie?
UsuńPięknie wygląda, bardzo naturalnie. Ja chyba jednak wolałabym coś matowego.
OdpowiedzUsuńJa mam odcień Oh Lala, który ma satynowe wykończenie i wygląda ślicznie zarówno na bladziochach, jak i bardziej opalonej skórze. Serdecznie polecam :)
OdpowiedzUsuńOoh la la i Surfer Girl to zdecydowanie moi faworyci jeśli chodzi o dalsze przygody z różami mineralnymi :)
UsuńPięknie wygląda na Twojej twarzy :) Bardzo naturalnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo delikatnie wygląda, fajne, naturalne wykończenie :)
OdpowiedzUsuńOdcień śliczny! Choć nie wiem czy umiałabym okiełznać róż w formie sypkiej :)
OdpowiedzUsuńNa pewno dałabyś radę :)
UsuńPrzepiękny kolor :-)
OdpowiedzUsuńśliczny kolorek:)
OdpowiedzUsuńPiękny róż :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie mogę się zdecydować na odpowiedni odcień różu..
OdpowiedzUsuńNie jest to proste, ale warto próbować i szukać tego odpowiedniego. Ja do róży mam ogromną słabość i najchętniej kupowałabym je hurtowo ;P
Usuńbardzo dziewczęcy:))
OdpowiedzUsuńNa twarzy wygląda bardzo świeżo i delikatnie, podoba mi się :) Z oferty LL w moje gusta trafiają też odcienie Cherry Blossom i Ooh La la :)
OdpowiedzUsuńŚwietny odcien :D Bardzo ładny efekt na skórze :)
OdpowiedzUsuńObserwuję
http://patrycjaleto.blogspot.com
Świetny kolor! Fajnie by też wyglądał w wewnętrzym kąciku oka ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kosmetyki z tej firmy, mam tylko 2 sztuki ale jestem zadowolona i gdyby nie cena to chyba skusiłabym się na więcej
OdpowiedzUsuńCo powiesz na wspólną obserwację? ;)
Jesli jesteś chętna i zaobserwujesz poinformuj mnie w komentarzu u mnie a szybciutko się odwdzięczę!:*
Serdecznie zapraszam
http://aaangelllaaa.blogspot.com/
Piękny, dziewczęcy kolor! :) Ja mam ten produkt w wersji Ooh La La, lubię go bardzo, choć na twarzy daje bardziej wyrazisty efekt :)
OdpowiedzUsuńPiękny kolor *.*
OdpowiedzUsuńNa buzi wygląda ładnie, bardzo naturalnie ;)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kolor :) Ja wybrałam sobie do testów ich nowość róż prasowany i teraz żałuję że jednak nie wzięłam sypkiego, bo z tego prasowanego nie jestem za bardzo zadowolona...
OdpowiedzUsuń