Kosmetyki mineralne kusiły mnie już od dawna. Regularnie co jakiś czas miałam takie fazy, że moje zainteresowanie nimi gwałtownie rosło (głównie pod wpływem blogów, a jakże), już byłam zdecydowana, że wypróbuję, po czym włączała się moja pesymistyczno-katastroficzna natura, która stawiała mi przed oczami wszystkie najczarniejsze scenariusze i ostatecznie rezygnowałam. Podejrzewam, a w zasadzie wiem, że gdyby nie współpraca z firmą Costasy, jeszcze długo (nigdy?) nie odważyłabym się na przygodę z minerałami.
Czego tak się obawiałam? Wielu rzeczy. Zapchania, wysypu i pogorszenia stanu mojej już i tak problematycznej cery. Pudrowej formuły, podkreślającej wszystkie rozszerzone pory i nawet najdrobniejsze zmarszczki. Nie estetycznego warzenia się i spływania, kompletnego barku trwałości. Efektu maski. Skomplikowanej aplikacji.
Trochę tego jest, prawda? A jak się mają te wszystkie obawy do rzeczywistości? A no nijak :)
Lily Lolo podkład mineralny SPF 15 bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Po pierwsze aplikacja okazała się bajecznie prosta i zajmuje mi znacznie mniej czasu niż w przypadku podkładów tradycyjnych. Po drugie nie spełniła się żadna z moich obaw, o których pisałam wyżej :) Podkład aplikowany cienkimi warstwami nie podkreśla rozszerzonych porów, nie wpłynął w żaden negatywny sposób na moją cerę, a także okazał się zaskakująco trwały. Nałożony bezpośrednio na krem z filtrem Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ wygląda nienagannie przez ok. 6-8 godzin w zależności od temperatury otoczenia i mojej aktywności. Jeśli przed aplikacją podkładu przypudruję twarz pudrem bambusowym, trzyma się calutki dzień, bez żadnego ważenia, czy ścierania. Przetrwał nawet kilkudziesięciokilometrową wyprawę rowerową :) Nie wątpliwą zaletą jest również duży wybór odcieni, wśród których na pewno każdy znajdzie coś dla siebie (KLIK). Ja wybrałam odcień China Doll, najpopularniejszy wśród bladolicych i pasuje mi idealnie. Jest wystarczająco jasny, ma neutralny odcień i nie ciemnieje w ciągu dnia. Poziom krycia jaki zapewnia podkład to lekki do średniego. U mnie nie dawał rady jedynie najświeższym przebarwieniom pozapalnym i większym wypryskom, wszystko inne ładnie zakrywał.
Lily Lolo puder rozświetlający Translucent Silk okazał się absolutnym hitem i zdążył się już znaleźć w sierpniowych ulubieńcach (KLIK). Daje na twarzy efekt photoshopowego rozświetlenia, jakie znamy ze zdjęć w kolorowych czasopismach. Wiem, że często właścicielki cer tłustych/mieszanych boją się tego typu produktów, ale naprawdę niepotrzebnie. Zapewniają one skórze taki zdrowy blask, który nie ma nic wspólnego z tym błyszczeniem, którego chcemy się pozbyć. Zresztą w zależności od upodobań możemy stosować puder na całą twarz lub tylko na wybrane obszary. Ponieważ puder ma biały kolor, a ten delikatny blask jaki zapewnia ma chłodny, srebrzysty odcień polecałabym go raczej osobom o jasnej i chłodnej karnacji.
Lily Lolo pędzel Super Kabuki wykonany jest z włosia syntetycznego. Jest bardzo solidnie i estetycznie wykonany, włosie jest niezwykle milutkie i przyjemne w dotyku. Czytałam opinie, że pędzel jest dość duży przez co ciężko o precyzyjną aplikację np. w okolicy skrzydełek nosa, ale ja nie miałam z tym większych problemów. Naprawdę świetnie się sprawdzał zarówno w aplikacji podkładu, jak i pudru, a kilka razy zdarzyło mi się nawet aplikować nim róż i również byłam zadowolona z efektu.
Podsumowując, moja przygoda z minerałami okazała się bardzo owocna. Czy przerzucę się całkowicie na taką formę makijażu? Nie, raczej nie. Ale uważam, że jest to bardzo fajna alternatywa dla tradycyjnych podkładów, czy kremów BB, zwłaszcza na te dni kiedy potrzebujemy czegoś lżejszego, żeby nie obciążać zbytnio naszej skóry.
Kosmetyki mineralne i pędzle Lily Lolo kupicie na stronie firmy Costasy. Aktualnie wybrane produkty są objęte rabatem -15%.
Pozdrawiam,
Ania
Wszędzie na blogach Lily Lolo. Przestały zachęcać mnie te kosmetyki.
OdpowiedzUsuńa mnie to cieszy, bo dzięki temu wiem, że dobre:)
UsuńWidać jesteś odporna na marketing :) Zwykle im częściej coś widzimy/słyszymy, tym bardziej zaczyna nam się to podobać :)
Usuńod długiego czasu chodzi za mną podkład LL, ale nie wiem czemu jeszcze go nie mam...
OdpowiedzUsuńmiałam z LL finishing powder i byłam bardzo, ale to bardzo zadowolona, czuję, że powtórzę zakup:)
pozdrawiam ciepło
:)
Produkty są naprawdę świetne :) Pudru starczy mi jeszcze na długo, ale kiedy podkład dobije dna podejrzewam, że sięgnę po kolejne opakowanie :)
Usuńbardzo jestem ciekawa takiej formuły, czy się u mnie sprawdzi, bo ja sucharek jestem...
Usuńponoć dobre też są zao, znasz może?
Niestety nie:/
UsuńJa mam podkład z Annbelle Minerals. I jest tak pół na pół, trochę wad, trochę zalet. I też te mieszane uczucia spowodowały, że nadal u mnie nie pojawiła się recenzja tego podkładu.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak z kryciem tego Lily Lolo, ale po Twoim opisie wynika, że podobnie jak z AM. Po tak długim używaniu minerałów trochę zatęskniłam za płynnymi podkładami :)
Również wybrałam ten puder i pędzel do testów, tylko podkład mam w innym odcieniu Warm Peach, żałuję trochę że nie wzięłam China Doll, bo po lecienie powoli moja cera robi się coraz bledsza i niedługo po prostu będę musiała ten podkłąd ostawić. Z tego pudru rozświetlającego jestem zadowolona, a mam mieszaną cerę i pędzel też mi dobrze służy. Podkład faktycznie nie radzi sobie z kryciem świeżych niespodzianek, w tym lepiej spisuje się podkład z Annabelle Minerals, nawet w wersji matującej, a nie kryjącej. :)
OdpowiedzUsuńNie znam minerałów AM, ale teraz kiedy nabrałam odwagi w tym temacie, chętnie kiedyś wypróbuję, choćby tylko po to, żeby mieć porównanie :)
UsuńJa dostałam od Patrycji Pieguski cienie tej firmy :). Tych produktów nigdy nie miałam.
OdpowiedzUsuńI jak się spisują?
UsuńMi mineraly chodzą od dłuższego czasu po głowie, ale tak jak i Ty mam milion obaw :) Ale cos jednak czuje, że gdy już przerzucę się na minerały, to pokocham je z calego serca! :D
OdpowiedzUsuńZnam to :) Ale teraz mogę Ci powiedzieć z własnego doświadczenia, że warto wypróbować :)
UsuńNie miałam nigdy minerałów, ale czuję, że się wreszcie na nie skusze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Emm
Teraz jestem chojrak i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że warto :)
UsuńJa mam chęć na baby buki;)
OdpowiedzUsuńTeż testuję podkład w ramach współpracy i na chwilę obecną o ile nie wyobrażam sobie zrezygnować całkowicie z podkładów drogeryjnych tak i nie wyobrażam sobie podkładu mineralnego w swoich zbiorach nie mieć :))
OdpowiedzUsuńMam to samo :) U mnie teraz to wygląda tak, że na co dzień używam podkładu mineralnego, a po krem BB sięgam na wyjścia kiedy potrzebuję większego krycia :)
Usuńlubie mineralki,tych od lili lolo,jeszcze nie probowalam ;)
OdpowiedzUsuńA jakich używasz?
UsuńTeż mam w planach LL, póki co mam inne podkłady mineralne. Ten puder transparentny też kusi.
OdpowiedzUsuńA jakich podkładów używasz i jak się sprawdzają ?
UsuńOba produkty bardzo polubiłam, ale obecnie podkład ma dla mnie trochę za mały poziom krycia.
OdpowiedzUsuńU mnie na razie jest ok, ale jak przyjdą gorsze czasy wrócę do Dr G.
UsuńJa jeszcze nie używałam kosmetyków mineralnych :)
OdpowiedzUsuńW takim razie spróbuj koniecznie :)
UsuńMnie minerałki kręciły dawno temu i to tylko przez chwilę. Za bardzo jednak kocham tradycyjne produkty :)
OdpowiedzUsuńJa podkłady, jak podkłady, ale bardzo polubiłam kremy BB i nie wyobrażam sobie całkowitej rezygnacji z nich. Minerały fajnie się sprawdzają na co dzień, do takiego lekkiego makijażu, no i też raczej tylko w tym okresie kiedy moja cera ma się lepiej. Przy wysypie z pewnością nie dadzą sobie rady i wtedy krem BB i płynny korektor są niezastąpione (choć trochę liczę na to, że przy minerałach stan cery się nieco poprawi).
UsuńA ja nie wyobrażam sobie zrezygnować z Chanel, Toma Forda, Dior, Sisley i tym podobnych o.O :P
UsuńWcale się nie dziwię :)
UsuńPodoba mi się design Lily Lolo :-) Same minerały jakoś mnie nie zachwycają ;-)
OdpowiedzUsuńNowe opakowanie wyglądają naprawdę elegancko, choć w dotyku ten plastik nie sprawia wrażenia super solidnego. Bardzo mi się podoba za to patent z obracanym sitkiem, gdyby wszystkie sypkie produkty miały coś takiego życie byłoby piękne:)
UsuńI ja zawsze byłam pełna obaw przed minerałami, jednak zaryzykowałam głównie dlatego, że liczyłam na poprawienie stanu cery. Musze przyznac, że nigdy wczesniej ani pozniej buzia nie była tak śliczna! Rozswietlona i promienna. Musialam jednak zrezygnowac z tej formy bo puder warzyl sie juz po 2 godzinach :/ nie moglam tez opanowac nakladania pudru bez brudzenia ubrania...
OdpowiedzUsuńJa niestety nie zauważyłam jakiejś poprawy w wyglądzie cery, ale może jeszcze za krótko stosuję. U mnie podkład ładnie się trzyma, zwłaszcza jak przed jego nałożeniem oprószę buzię pudrem matującym (bambusowy z jedwabiem z BU), ale być może to po części też zasługa kuracji serum regulującym JMO. Co do brudzenia zaś, to faktycznie trochę pyli, ale ja i tak zawsze maluję się najpierw, a dopiero potem ubieram, więc nie sprawia mi to większego problemu.
UsuńMiałam kiedyś próbki podkładów LL (na jednej ze stron z kosmetykami mineralnymi można sobie wybrać próbki za 1 gr po dokonaniu zakupów na określoną kwotę). Niestety mają zbyt słabe krycie, jak na moje potrzeby. Bardziej więc mnie ciekawią inne kosmetyki z ich asortymentu ;)
OdpowiedzUsuńKupiłam jakiś czas temu mineralny podkład LL, ale jego krycie jest praktycznie znikome, więc aktualnie używam go jedynie jako puder wykończeniowy na podkład BB. Może zrobię jeszcze jedno podejście i spróbuję nałożyć kilka warstw by uzyskać lepsze krycie i być może wyjdę kiedyś w samym podkładzie LL :)
OdpowiedzUsuńA wcześniej nakładałaś tylko jedną? Ja muszę nałożyć 3-4 żebym mogła wyjść do ludzi:)
Usuńoj kuszą mnie kuszą.
OdpowiedzUsuńja od lat używam minerałów i nie wyobrażam sobie już życia bez nich. Preferuję jednak Everyday Minerals. Choć LL też wypadają całkiem nieźle
OdpowiedzUsuńNiestety nie mam na razie porównania, ale w przyszłości być może wypróbuję minerały innych firm:)
UsuńMoże kiedyś :)
OdpowiedzUsuńJestem "minerałoholiczką" od 5 lat i dobrze mi z tym. :-)
OdpowiedzUsuńZapychanie to chyba ostatnia rzecz, o jaką można podejrzewać minerały (takie prawdziwe, nie takie, które zwą się "mineralnymi). :-)
Ponoć tak, ale już tyle razy czytałam, że różnym cerom służą minerały różnych firm, w zależności od składu, że trochę się obawiałam, czy trafię na te właściwe:)
UsuńUwielbiam te minerały! <3
OdpowiedzUsuńKosmetykami Lily lolo kusiła kiedyś Megi, ja się jakoś ich boję :) nie przepadam za produktami sypkimi, ciężko mi sie z nimi współpracuje
OdpowiedzUsuńJa do tej pory używałam jedynie sypkich pudrów i też miałam obawy co do takiej formy, ale w praktyce okazało się to mniej skomplikowane niż myślałam. Po prostu wysypuję sobie odpowiednią ilość kosmetyku do miseczki i dopiero potem nabieram na pędzel i nanoszę na twarz:) Wszystko ładnie, równiutko się rozprowadza:)
UsuńJa też właśnie obawiam się tej pudrowej formuły ale z drugiej strony transculent silk okropnie mnie kusi :) bardzo podoba mi się efekt jaki daje ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że miałam pudrowe kosmetyki i polecam jak najbardziej, jednak nie dało się go uratować, gdy spadł z komody.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Może wspólna obserwacja ? :)
Nie używałam jeszcze nigdy kosmetyków mineralnych. Podoba mi się jednak ten podkład i puder. Zwykłe podkłady i pudry, choćby w najmniejszych ilościach, zawsze wydają mi się za ciężkie. I kiedy jest naprawdę gorąco, całkiem rezygnuję i z jednych i z drugich.
OdpowiedzUsuńFaktycznie,naczytamy sie innych blogow i koniec-musze to miec :D Ja mam tak w tym przypadku, zazdroszcze wspolpracy :)
OdpowiedzUsuńW koncu musze kupic!!
OdpowiedzUsuńAle piękności... wspaniałe zdjęcia Aniu ;)
OdpowiedzUsuńZ LL bardzo cenię sobie puder Flawless Matte. Chętnie wypróbowałabym Flawless Silk, ale ciągle się boję... Chociaż, idzie jesień, temperatury, które jeszcze często potęgują świecenie się już odchodzą, może więc teraz się na niego skuszę? Jeśli chodzi o podkład, moim ulubieńcem również był China Doll. Jednak kiedy wypróbowałam matujący podkład Anabelle Minerals, czyli konkurencji Lily Lolo, stwierdziłam, że to jest to! Razem z Flawless Matte bardzo dobrze wspólgrają.
OdpowiedzUsuńmarzy mi się kilka perełek z LL;)
OdpowiedzUsuńUżywam LL od jakiegoś czasu i niebawem napiszę kilka słów, ale muszę Ci powiedzieć, że jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńCieszę się w takim razie, że i u Ciebie się sprawdziły :) Ja naprawdę podchodziłam do nich jak pies do jeża, ale bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły :)
Usuń