10:48

Bibułki matujące Inglot

Czyli kolejna rzecz, bez której nie ruszam się z domu:) 


Opakowanie: 
Bardzo minimalistyczne: czarne, kartonowe, z logo marki. Jest nie wielkie i płaskie, więc łatwo zmieści się nawet w kieszeni. Wygląda całkiem ładnie i elegancko, ale jak wiadomo papier jest mało odporny na uszkodzenia, dlatego jeśli chcemy żeby zachowało dobrą formę nie możemy wrzucić go luzem do torebki. Ja swoje zawsze noszę w którejś z małych kieszonek torebki, dzięki czemu zachowuje swój kształt do ostatniej chusteczki.



Opakowanie jest tak skonstruowane, aby wyjmowanie z niego bibułek było łatwe i precyzyjne. Chusteczki wyjmujemy ściskając opakowanie w oznaczonym miejscu, co powoduje przyklejenie się bibułki do taśmy klejącej zamieszczonej wewnątrz opakowania. 

Chusteczki:
Bibułki mają biały kolor i są gumowate w dotyku (trudno to opisać, czy do czegoś porównać). Nie są pokryte żadnym pudrem, w ogóle nie czuć aby były pokryte czymkolwiek, ich powierzchnia jest idealnie gładka i śliska. Po kontakcie z sebum bibułka robi się przeźroczysta, trochę jak papier śniadaniowy po kontakcie z masłem;)


Działanie:
Bibułki bardzo dobrze zbierają nadmiar sebum z twarzy nie naruszając przy tym makijażu. Matują na kilka godzin. W chłodniejsze dni sięgam po nie tylko jeden-dwa razy w ciągu dnia, gdy jest cieplej i twarz się bardziej poci robię to częściej. Są wydajne, opakowanie starcza na kilka miesięcy codziennego stosowania (1-2 bibułki wystarcza do osuszenia całej twarzy).

Cena: 
ok. 20 zł, ale często można je dostać w promocji o połowę taniej.

Podsumowanie:
Najlepsze bibułki matujące jakie miałam! Zużyłam już kilka ładnych opakowań i nie zamierzam ich zmieniać. Dla mnie sprawdzają się idealnie. Polecam wszystkim tłuściochom:)

8 komentarzy:

  1. Ja na szczęście mam suchą cerę ale na lato mimo wszystko to dobry i przydatny produkt ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tych nie miałam , ale te z Mariona mi służą . Chociaż przy temperaturze 30 + moja tłusta skóra to tragedia , nic nie pomaga , ani bibułki , ani matujące kremy , pudry , podklady itp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból:( Te są naprawdę warte uwagi, bez nich świecę jak latarnia;)

      Usuń
  3. Jak znajdę je gdzieś na promocji, to na pewno kupię ;) Miałam bibułki matujące Wibo, ale niestety się nie sprawdziły :(


    W wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie Wibo też nie dało rady. Inglota z czysty sumieniem polecam.

      Usuń
  4. słyszałam dużo razy, że te bibułki są fajne, ale do inglota mi jakoś nigdy "nie po drodze" ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Skoro trafiłeś na mojego bloga, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Jednocześnie informuję, że komentarze obraźliwe, świadczące o nie przeczytaniu artykułu lub służące wyłącznie autoreklamie będą usuwane.

Copyright © 2017 Po tej stronie lustra