Ci z Was, którzy obserwują mnie na instagramie wiedzą, że wczoraj miałam długi i stresujący dzień. Dziś wciąż jeszcze czuję się jakby mnie ktoś wyżuł i wypluł, dlatego w ramach odprężenia i relaksu zapraszam Was na pachnący wpis o limitowanym zapachu Yankee Candle Strawberry Lemon Ice.
YANKEE CANDLE STRAWBERRY LEMON ICE
Zapach YANKEE CANDLE STRAWBERRY LEMON ICE pojawił się w Polsce w sprzedaży jakoś na przełomie stycznia i lutego, jako edycja limitowana na wiosnę 2016. Producent opisuje go jako aromat "świeżo zebranych truskawek zanurzonych w orzeźwiającej cytrynowej lemoniadzie". Musicie przyznać, że zarówno opis, jak i sam wygląd świecy zdecydowanie zachęcają do zakupu. Wosk w kolorze truskawkowego sorbetu i obłędna naklejka w wodnym lodem na patyku, cytrynami i truskawkami, zdecydowanie działają na wyobraźnię, niosąc ze sobą obietnicę prawdziwego, owocowego orzeźwienia. Nic więc dziwnego, że kiedy tylko świeca pojawiła się w sklepach, od razu zapragnęłam ją mieć, a że akurat zbliżały się Walentynki, mąż postanowił spełnić moje marzenie i sprawić mi taki pachnący prezent :)
Kiedy świeca do mnie przyszła byłam zachwycona tym, jak pięknie wygląda i jak pięknie pachnie. A zapach na sucho zapowiadał się naprawdę obiecująco. Mocno owocowy, słodki, musujący, z chłodną, orzeźwiającą, cytrusową nutą. Niestety, pierwsze dwa-trzy palenia przyniosły rozczarowanie. Mimo, że świeca jest mocno nasączona olejkami, nie czułam zupełnie nic. Żadnego zapachu, poza dość nieprzyjemnym aromatem rozgrzanej parafiny. Kiedy zapach w końcu się pojawił, wcale nie było lepiej. Przyjemna, orzeźwiająca woń zupełnie gdzieś zanikła, a w powietrzu unosił się jedynie do bólu słodki, chemiczny zapach czegoś o smaku truskawek. Licząc na cud paliłam świecę dosyć często i w sumie wypaliłam ponad pół słoja, a miłości jak nie było, tak nie ma. Dla mnie ten zapach jest zbyt sztuczny i zdecydowanie zbyt słodki, i to do tego stopnia, że przy dłuższym paleniu zaczynam odczuwać nudności.
Podsumowując, Yankee Candle Strawberry Lemon Ice to zdecydowanie nie jest zapach dla mnie. Liczyłam na prawdziwe, owocowe orzeźwienie, a tym czasem otrzymałam słodki, chemiczny ulepek. Żeby było sprawiedliwie i obiektywnie dodam, że zapach ma swoje grono zwolenników, w tym m.in. mojego męża - jak widać, mamy różne gusta zapachowe ;) Komu jeszcze może się spodobać? Na pewno miłośnikom zapachów w typie Sweet Strawberry i Summer Scoop, do których jest w jakiś sposób podobny, a których ja osobiście również nie mogłam znieść. Jeżeli znacie i lubicie te zapachy, to Strawberry Lemon Ice również możecie wypróbować.
Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.
Więcej recenzji zapachów znajdziecie w zakładce Yankee Candle.
Pozdrawiam,
Ania
Apetyczne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
Usuńbrrr, nie lubię przesadnie słodkich zapachów
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też :/ Tzn. generalnie lubię zapachy słodkie jedzeniowe typu jakieś ciastka, wanilia itd. Ale nie lubię takiej chemicznej słodkości, a niestety zauważyłam, że w YC często pojawia się ona przy zapachach owocowych :/
UsuńPo odpaleniu koszmarek bleee
OdpowiedzUsuńDla mnie niestety tak, chocią jak wspomniałam mój mąż tą świeczkę lubi :)
UsuńA bo faceci tak mają ;)
UsuńŚwieca wygląda faktycznie cudownie, szkoda, że się nią rozczarowałaś.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się z Fidem :*
Dziękujemy Kochana :*
UsuńNie znam zapachu, powącham wosk przy okazji :)
OdpowiedzUsuńTen zapach to niestety limitka z USA i wyszła u nas tylko w postaci dużej świecy :/
UsuńZaciekawiłaś mnie i przy najbliszej okazji powącham. Aż sama jestem ciekawa czy poszerzę grono zwolenników Twojego męża czy przeciwników- Twoje :)
OdpowiedzUsuńNo to koniecznie daj znać :) Chociaż na sucho skubana pachnie ładniej niż po rozpaleniu :/
UsuńMuszę gdzieś powąchać i sprawdzić czy mi przypadnie do gustu ;)
OdpowiedzUsuńDlatego ja chyba nie skuszę się na żadną świec YC - wolę woski, jak mi nie przypadnie do gustu to nie będzie mi szkoda wyrzucić albo puścić w świat.
OdpowiedzUsuńJa generalnie nowe zapachy też kupuję najpierw w woskach, ale ten akurat wyszedł u nas tylko w formie dużej świecy, więc nie miałam bardzo możliwości sprawdzić go przed zakupem :/ Ale tak poza tym, to ja bardzo palenie świec polubiłam, wg. mnie jest wygodniejsze niż babranie się z woskami i choć z wosków rezygnować nie zamierzam, to jednak na pewno moja świecowa kolekcja będzie się powiększać :)
UsuńUuu, a zapowiadało sie tak pięknie! Zobaczyłam truskawki i już w myślach snułam marzenia o zbliżającym się truskawkowym sezonie, a tu zonk :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie miałam to samo :P Ale trzeba przyznać, że jeśli chodzi o wygląd, to świecy należy się 10/10 :)
UsuńOjoj, szkoda, że okazała się małym niewypałem :(
OdpowiedzUsuńTeż żałuję :/ Po raz trzeci przekonałam się, że yankowe truskawki nie są dla mnie :/
UsuńLubię takie zestawienia zapachowe - tego nie znam, ale mam coś podobnego z Kringle Candle :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie lemoniadka z KC mnie ciekawi, choćby tak dla porównania :) Z tego co słyszałam w niej chyba mocniej czuć cytrynę, więc może będzie mi lepiej pasowała :)
UsuńMyślałam, że będzie lepszy :/ Dlatego wolę woski od świec - woski mają intensywne zapachy, a świece mdłe :P
OdpowiedzUsuńTo chyba zależy od zapachu :) Miałam Pink Sands w wosku i teraz mam w dużej świecy i moim zdaniem w obu tych formach pachniał tak samo :)
UsuńEtykietka jest śliczna ale zapach raczej nie mój :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie i głównie ze względu na tą obłędną etykietę, szkoda mi się świecy pozbyć i pewnie już ją wymęczę do końca :)
UsuńRzeczywiście opis i opakowanie mocno zachęca ale szkoda że taki nie wypał :)
OdpowiedzUsuńNo powiem szczerze, że patrząc na tą świecę i czytając opis producenta byłam święcie przekonana, że to nie może się nie udać. A jednak :/
Usuńzdjęcia obłędne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo lubię zapachy tych świec, ale tylko gdy jestem u kogoś, kto akurat je zapalił. We własnym domku kiedy jestem ze świeczką nonstop zaczyna mnie boleć głowa co ponoć jest prawdopodobne przy parafinie... Trzeba jednak przyznać, że zamysł na tę konkretną świecę był świetny, ale skoro okazała się słodko-chemiczna to faktycznie nie warto...
OdpowiedzUsuńO proszę, nie wiedziałam, że to parafina może tak na nas działać. Muszę kiedyś kupić w takim razie na spróbowanie świecę z wosku sojowego i sprawdzić, czy czuć różnicę :)
UsuńO nie, a miałam takie nadzieje, że to będzie fajny zapach:)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że ja też :)
Usuńoj chemiczny ulepek ...bleh, ale zdjęcia takie, że marzę o truskawkach :)
OdpowiedzUsuńOj, ja też :) Co prawda pierwsze już są, ale jeszcze jakieś takie kwaśnawe i chyba nie do końca dojrzałe :/ Czekamy na te takie najprawdziwsze, czerwone i słodziutkie <3
UsuńSzkoda, że niewypał, ale chyba w ogóle truskawka jest dość trudnym zapachem do odtworzenia/stworzenia. Trzymam kciuki za Twojego biednego przystojniaka i czekam na jakieś pozytywne wieści! Trzymajcie się ciepło :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy ciociu i jak tylko się czegoś dowiemy, to damy znać :* Co do tej truskawki, to chyba masz rację, a już na pewno YC sobie z nią nie radzi. To mój trzeci zapach od nich z tą nutą i trzeci nie udany :/
UsuńJa lubię słodkie zapaszki ale nienawidzę w nich sztuczności.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ja też, a zauważyłam, że niestey często pojawia się ona w przypadku zapachów owocowych :/
Usuńteż byłabym rozczarowana! już po etykiecie ślinka napływała mi do ust, a tu klops!
OdpowiedzUsuńNo etykieta jest boska, tym bardziej, że ja osobiście uwielbiam te takie wodne lody :D Właśnie nawet czeka na mnie Kaktus w zamrażarce :D
UsuńZa zdjęcia wielkie brawa, są świetne! Nie miałam żadnej świeczki YC, ale bardzo chciałabym jakąś wypróbować. Myślę, że ten zapach byłby dla mnie idealny! :)
OdpowiedzUsuńW takim razie Kochana, jeśli tylko masz możliwość powąchaj go sobie stacjonarnie, albo rozejrzyj się za samplerem na allegro :) Mi on nie przypadł do gustu, ale jak wspominałam mojemu mężowi owszem, a i na grupie świeczkowej widziałam, że są osoby, które mają po dwa słoje, więc zapach swoich zwolenników z pewnością ma :) Jest więc szansa, że i Tobie się spodoba :)
UsuńMnie się zapach podoba, jest jednak tak delikatny, że po prostu szlag mnie trafia, no!
OdpowiedzUsuńU mnie z początku tak było, ale teraz im bliżej końca, tym jest mocniejszy :) A na samym dole to już w ogóle pływa tyle olejków, że chyba będę ją palić na balkonie :P
UsuńLiczyłam na przyjemny zapach, a tu taka niespodzianka :/
OdpowiedzUsuńBardzo nie miła, ale cóż począć :/ Dobrze, że chociaż mąż ją polubił ;)
UsuńPrzepiękne, aromatyczne zdjęcia! Świeca wygląda ślicznie, szkoda że zapach wypada słabo.
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, chociaż wiem, że są osoby, którym się podoba :) Dobrze, że przynajmniej świeca nadrabia wyglądem, to chociaż mam ładną dekorację ;)
UsuńBardzo słodkich zapachów ja też nie lubię.
OdpowiedzUsuńPoczątek wpisu brzmiał smakowicie, ale im dalej czytałam tym większe rozczarowanie odczuwałam :( nienawidzę chemicznego zapachu owoców, bo to najgorsze co moze byc w świecach. Jestem tylko niesamowicie ciekawa czy wosk o tym samym zapachu (o ile tez był wydany w edycji limitowanej) pachniałby podobnie. Z własnego doświadczenia wiem, ze woski pachną zdecydowanie lepiej niz świece.
OdpowiedzUsuńU nas niestety wosków nie było, ale czasami można upolować na allegro sampler. Często słyszę właśnie opinie o tym, że zapach w świecy i wosku różnią się od siebie. Ja osobiście nie miałam jeszcze okazji tego sprawdzić. Jedyny zapach, który miałam jednocześnie w świecy i wosku to Pink Sands, ale on w obu formach pachniał tak samo :)
Usuń