19:59

The Body Shop Frosted Berries - święta pod prysznicem


Jednym z akcentów, które wspaniale umilają oczekiwanie na święta są kosmetyki ze świątecznych kolekcji. Większość firm wypuszcza w tym okresie limitowane edycje swoich produktów, które kuszą świątecznym zapachem i opakowaniem. Sama uwielbiam je podziwiać i chyba tylko dzięki perspektywie świątecznych wydatków udaje mi się oprzeć pokusie zakupów. Wyjątkiem jest jedynie świąteczna kolekcja The Body Shop, obok której nie udało mi się jeszcze przejść obojętnie. W tym roku nie było inaczej i tak zawitał do mnie żel pod prysznic Frosted Berries.
żel pod prysznic the body shop frosted berries

Seria Frosted Berries przyciąga wzrok intensywnym, soczystym czerwonym kolorem, tak bardzo kojarzącym się ze świętami Bożego Narodzenia. Kosmetyki wchodzące w jej skład zostały wzbogacone ekstraktem z żurawiny z Ameryki Północnej, ale linia ta nie ma nic wspólnego ze świąteczną żurawiną znaną z lat ubiegłych.
the body shop frosted berries shower gel
Tym co szczególnie zasługuje na uwagę jest oczywiście zapach - absolutnie piękny, owocowy, słodki! Producent opisuje go jako "prawdziwą jagodową mieszankę, którą tworzą odświeżające nuty żurawiny, czarnej porzeczki i białych kwiatów malin wraz z kremową praliną i wanilią". Całość uwodzi zmysłowością i obezwładnia soczystą słodyczą owoców leśnych.
świąteczny żel pod prysznic the body shop

Jeśli jesteście ze mną dłużej to wiecie, że uwielbiam żele pod prysznic The Body Shop i z Frosted Berries również nie jest inaczej. Żel ma cudownie gęstą konsystencję, dzięki czemu jest niezwykle wydajny. Plastikowa buteleczka ładnie prezentuje się na łazienkowej półce, dobrze leży w dłoni i jest wygodna w codziennym użytkowaniu, a odpowiednich rozmiarów otwór ułatwia precyzyjne dozowanie. Sam produkt bardzo dobrze się pieni i oczyszcza skórę, wypełniając łazienkę cudownym zapachem.
otwarcie żelu the body shop frosted berries

Przyznaję, że na początku byłam nieco rozczarowana, że na tegoroczne święta nie powrócił zapach śliwki z ubiegłorocznej kolekcji (KLIK), ale kiedy poznałam Frosted Berries wszelki żal minął jak ręką odjął. Ten obłędny jagodowy zapach totalnie zawładnął moim sercem, wprowadzając świąteczny nastrój do mojej łazienki. Jeśli macie okazję to koniecznie go wypróbujcie, a ja mam nadzieję, że na poświątecznych wyprzedażach uda mi się upolować jeszcze masełko do ciała z tej serii :)

Pozdrawiam,
Ania

34 komentarze:

  1. wygląda.. apetycznie;) muszę go koniecznie powąchać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) I śmiem podejrzewać, że jak już powąchasz, to przepadniesz :)

      Usuń
  2. Śliczne zdjęcia. Produkt bardzo sympatyczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Żel jest świetny i jeśli tylko nie przeszkadza Ci sles w składzie, to naprawdę warto wypróbować :)

      Usuń
    2. Nie mam nic przeciwko SLES-om :) w pielęgnacji skóry osób dorosłych. A jeśli coś apetycznie pachnie i nie ma tony konserwantów to już wogóle bajecznie.

      Usuń
  3. Ach, marzy mi się coś takiego, ale póki co na tym się kończy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorotko, marzenia się spełniają - wcześniej, czy później na pewno będziesz miała okazję wypróbować :)

      Usuń
  4. Ciekawa jestem tej serii, ale nie miałam czasu wybrać się do TBS;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz teraz u siebie TBS to na pewno skorzystasz podczas wyprzedaży :)

      Usuń
  5. Mam krem do rąk z tej serii i pachnie obłędnie ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie zaglądałam do TBS i ostatnio coś mnie podkusiło i w efekcie wyszłam z płynem do kąpieli. Teraz kąpiele są jeszcze przyjemniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy jeszcze nie miałam od nich płynu do kąpieli. Warto?

      Usuń
  7. Zapach, który podczas kąpieli najbardziej mi przypomina, że za chwilę święta:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w klubie :) Ja w tym roku jakoś nie czuję zbliżających się świąt i jedynie właśnie takie krótkie chwile sprawiają, że dociera do mnie, że to już niedługo...

      Usuń
  8. Aż szkoda, że są to limitowane edycje ;-) Lubię żele pod prysznic TBS przede wszystkim za ich zapachy. I już wyobrażam sobie ten cudowny aromat owoców leśnych z nutką wanilii :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję, chociaż liczę na to, że na wyprzedażach uda mi się jeszcze poczynić jakiś mały zapas ;)

      Usuń
  9. Nie miałam jeszcze nigdy żadnej edycji świątecznej TBS nad czym ubolewam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyższy czas to zmienić i skusić się chociaż na jakiś drobiazg :)

      Usuń
  10. Takie świąteczne żele zawsze mnie kuszą ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. aż czuję ten zapach! kuszący :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Taką jagódkę to bym przygarnęła :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Aż nabrałam na niego ochoty <3 Nigdy nie używałam niczego pod prysznic z The Body Shop ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie przeszkadza Ci w składzie SLES to koniecznie wypróbuj :) Dla mnie to najlepsze żele ever i ciągle do nich wracam!

      Usuń
  14. No i mam ochotę na niego;) Lubię bardzo TBS:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie tym bardziej polecam wypróbować, bo pachnie obłędnie <3

      Usuń
  15. Też bardzo lubię ich żele ;) Ten na pewno sprawdzę, skoro tak zachwalasz! ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam miniatury maseł ze świątecznej kolekcji The Body Shop. Wszystkie kompozycje zapachowe są bardzo klimatyczne, ale akurat Frosted Berries nie jest moim faworytem. Jest ciekawym zapachem, ale mi najbardziej kojarzy się z zapachem żurawinowej Finlandii ;) Z resztą dzieliłam się wrażeniami po wypróbowaniu masełek na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nigdy nie miałam okazji wąchać zapachu tego żelu, ale opis całkowicie mnie przekonuje :D Lubię ich żele, więc z tego też na pewno byłabym zadowolona :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi czytelniku! Skoro trafiłeś na mojego bloga, będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad w postaci komentarza :) Jednocześnie informuję, że komentarze obraźliwe, świadczące o nie przeczytaniu artykułu lub służące wyłącznie autoreklamie będą usuwane.

Copyright © 2017 Po tej stronie lustra